Zgadzam się, by walczyć do końca i być dobrej myśli wbrew opiniom lekarzy.Także urodziłam synusia z wadą letalną, także nie miał żyć i namawiano mnie do terminacji, wmawiano mi, że lepiej się problemu pozbyć w ciąży. Ja wierzyłam do końca, nie wiem skąd dostałam nagle tyle siły,bardzo źle znosiłam ciążę, większość czasu byłam w szpitalu i to mnie dobijało jeszcze bardziej. Urodziłam w 31 tyg. Pierwsze moje pytanie to czy synek jest żywy, a potem strach o każdą dobę - co będzie jak ją zniesie. I taki straszny ból, że nie mogę być z nim. Synek urodził się bez mózgu, takie dzieci raczej umierają po porodzie moje dzieciątko żyje już drugi miesiąc. Mało tego zdobyłam butlę z tlenem , pulsoksymetr do mierzenia akcji serca i saturacji, nauczyłam się karmić sondą przez nos i obsługi ssaka i ratowania go w sytuacji zaburzeń serduszka, układania go tak by parametry były w normie był to warunek, że jeśli stan się w miarę ustabilizuje choć na moment będziemy mogli go zabrać do domku. Mały jest z nami od początku lipca i sobie nawet radzi. Co tydzień jeździmy na odbarczanie główki. Raz z lepszym efektem raz z gorszym. Czasami pojawia się wysoka temperatura i obrzęk twarzy i wtedy jest ciężko.Należy pamiętać, że po nocy przychodzi dzień i rano wszystko wygląda inaczej.Każdy jego dzień to cud za który dziękuję Panu Bogu. Kochamy go takim jaki jest, a on to chyba czuje...jesteśmy przykładem na to , że warto do końca wierzyć i ufać Panu Bogu. Basiulek_24 napisał(a): > witam wszystkie mamy, u nas bylo podobnie, tez mialam urodzic martwe dziecko, lekarze zdiagnozowali policystyczne nerki w 20tyg ciazy. od tamtego czasu slyszalam, dziecko i tak umrze albo we mnie albo przy porodzie, maksymalnie dawali nam 2dni. przy czym caly czas probowano mnie naklonic do terminacji. nie dalismy sie, wierzylismy do konca,, maly kopal, rosl z dnia na dzien, raz wod ubywalo raz przybywalo ale w dalszym ciagu nie dawano nam szans, nawet przy porodzie, lekarze ktorzy mieli wielce ratowac moje dziecko przychodzili i bardzo optymistycznie powtarzali nie przezyje, ma nie wielkie szanse. lezysz w bolach starasz sie walczyc sama ze soba by nie stracic resztki nadziej smiertelnie sie boisz bo za chwile masz zobaczyc smierc twojego upragnionego dzieciatka a oni cie w ten sposob pocieszaja. porod przebiegl bardzo szybko gdy wreszcie wyskoczyl, kilka pierwszych sekund to bylo jak cala wiecznosc i modlewnie sie, zacznij oddychac. po paru sekundach rozlegl sie krzyk tak glosny a tak przepiekny ze nie zapomne tego dzwieku do konca zycia. pierwszy krok za nami, pozniej czekanie na pierwsze siuski i pierwsze dwa dni. jak zacza siusiac tak nie przestaje do dzis. strasznie mial byc na oiomie, przygotowano respirator dla niego a z tego wszystkiego spedzil tam tylko 10min pozniej przeniesli go na intensywna, 3dni a pozniej juz ja go dostalam na sale. nie marzylismy o tym nigdy, bylo to jak bajka, po tyg wyszlismy do domu, pozniej jeszcze wracalismy ale to juz kontrole i ustalenie dalszego planu. w szpitalu ochrzcili go cudowne dziecko, nie mial szans a teraz spi smacznie kolo mnie, za 2dni skonczy 8tyg. jest najcudowniejszym dzieciatkiem na swiecie, mamusi cycus ;))))
>
> tak wiec drogie mamy, walczcie do konca, ja zawsze powtarzalam sobie i mezowi jesli przestaniemy wierzyc, przestaniemy walczyc to i on przestanie, bo nie bedzie mial po co i dla kogo. i chociazby mialybyscie sie cieszyc swoimi pociechami kilka godzin kilka minut to zawsze warto chociazby dla tego malego spojrzenia, usmiechu, dotyku i zapachu. ZAWSZE WARTO WALCZYż, CUDA SIĘ ZDARZAJA !!!!!!!!!!!!! Beata Mama Marcelka z wadą letalną ur.14.05.2009 - zm 24.03.2011 http://funer.com.pl/epitafium,marcel-wysocki,5849,1.html
|