Znalazła, się w podobnej sytuacji, co założycielka tego wątku. Moja przyjaciółka straciła 7-letnią córeczkę przed prawie dwudziestu laty. Pamiętam ten straszny ból i tę pustkę - nie mogłam znaleźć słow pociechy podczas tej beznadziejnej choroby Madzi! Dzisiaj jako dojrzałą kobiete trapi mnie ta sama pustka, gdy stanęłam oko w oko z człowiekiem, którego dziecko choruje na nowotwór. Jakie słowa pocieszenia? Nie wiem narazie, jakiego typu nowotwór to jest, wiem, że jeżdżą z dziewczynką na kroplówki, ale jaka nadzieja na wyzdrowienie? Nie mam pojęcia. Nie chcę mijać go ze ściśniętym gardłem, ale też nie chcę mówić o byle czym. Błagam, powiedzcie mi, co mogę powiedzieć, by nie urazić człowieka bądź nie zabrać mu nadziei, gdy staję w obliczu takiej tragedii, której sama przecież nie przeżyłam? Mój syn jest zdrowym i zawsze był zdrowym dzieckiem. Nie mam pojęcia, co czują rodzice, gdy zderzą się z taką chorobą dziecka. Jeślli możeczie, proszę poradźcie coś.
|