Nasz synek urodził się z zespołem edworsa. Nie wiedzieliśmy, że Wiktor urodzi się chory. Dzien jego narodzin był dla niego poczatkiem końca. Mały nie miał żadnych szans na jakiekolwiek życie. Najgorsza była ta bezradność. To,że nie mogliśmy mu pomóc. Mogliśmy tylko patrzeć jak nasze maleństwo umiera. Uwierzcie, że nie ma gorszego widoku. To maleństwo które nikomu nic złego nie zrobiło walczyło o każdą sekundę życia. My musieliśmy patrzeć na tą z góry przegraną bitwę i mogliśmy go tylko kochać z całego serca. Każdy telefon wcześnie rano lub póżnym wieczorem napawał nas przerażeniem i starchem czy to już. Aż w końcu nadeszła ta sobota. Było wcześnie rano... Pozdrawiam mamy Ania abowsza
|