w tej chwili Piotrek ma 2 lata. I dopiero od jakiegoś czasu mogę powiedzieć, że uporałam się ze spojrzeniami ludzi i z moimi reakcjami na nie. Musiałam do tego dojrzeć. Dawniej była we mnie cała gama odczuć. Gdy bardziej się bałam (czasem nawet wyjścia z domu) i kiedy już się "odważyłam", spotykałam się z miłymi reakcjami. Było właściwie normalnie. To mnie oswajało. Potem znowu dowiadywałam się np. od kilku osób, że pierwsze spotkanie z nami po urodzeniu Piotrusia, było dla nich b. ciężkie. Że niektóre koleżanki sobie "popłakały" nad jego ręką (po wyjściu od nas) i tylko przy nas próbowały się trzymać. I od razu myśli: a więc jednak jest powód do płaczu? A stale słyszymy, że mamy być twardzi. Ale takie zdania "odsunięte w czasie" wcale nie pomagały.
Tak jak pisałam, oswoiłam się. Ale do tego potrzebny był czas. Pomogły nam w tym zajęcia na basenie, od września br. zajęcia w przedszkolu.
Rozumiem rodziców, którzy nie od razu potrafią odnaleźć się w nowej sytuacji. I nawet jeśli rozum bardzo głośno mówi, że czegoś tam nie wolno, wiem, że serce chwilami odzywa się na "fałszywą" nutę.
pozdr. ewa --------------- http://www.wady-dloni.org.pl/
|