Witaj Ewo, przepraszam, że odpowiem nie bardzo na temat, ale zainteresował mnie Twój list. A robię to dopiero teraz, ponieważ od niedawna jestem na tym forum.
Chcę się z Tobą podzielić moimi wrażeniami/ doświadczeniami nt. bycia 'niepełnosprawnym' człowiekiem. Sama nie mam lewej dłoni od urodzenia, zamiast tego jeden paluszek w przykurczu pod kątem prostym. Rozumiem Twoje obawy co do Piotrusia, przedszkola, ludzi itp., ale wierz mi obawy się nie liczą, tak jak spojrzenia innych. Chodziłam do przedszkola na tyle dawno, że wywoływałam nie lada sensację, ale dzieci traktowały mnie dobrze, bo nie czułam się gorsza. W podstawówce bywało gorzej, ale mimo swojej małości i protezy (nie noszę jej tylko w domu, bo tak się przyzwyczaiłam!)nie dałam sie. Mam silny charakter i nawet biłam tych, którzy mi zbytnio dokuczali - fakt, proteza czasem się przydaje.
Teraz większość ludzi, którzy mnie wcześniej nie znali, nie zdaje sobie sprawy, z moich 'braków' dopóki im tego nie uświadomię.
Wdzięczna jestem także Rodzicom - i tu Twoje wielkie zadanie - że nie chronili mnie zbytnio i pozwalali na wiele...a jeżeli nie, to robiłam to informując Ich już po fakcie. Tak nauczyłam się jeździć konno, umiem pływać (nauczyłam się w 2 tyg. w wieku 12 lat), jeżdżę na rowerze. Ostatnio widziałam kobietę bez obu dłoni jadącą na rowerze z przystosowaną, podniesioną kierownicą. Nie daj się więc zwieść pozorom mniejszych możliwości. co prawda sznurować buty nauczyłam się dopiero mając 20 lat, ale co to był za sukces. A teraz w dodatku są rzepy.
Uwierz mi Piotruś może/ będzie mógł wszystko...
Przy okazji, też mam synka, który jest chory, ale to już zupełnie inna historia.
pozdrawiam
Agnieszka
PS. jeżeli masz jakieś pytania, proszę nie wahaj się skontaktować ze mną. Pomogę, jeżeli tylko potrafię.
|