Laura (40 tydz.). ur. zm. 7.07.04. Najukochańsza córeczko, w pierwszą rocznicę Twojego odejścia ...  

Było duszno, bardzo duszno... Chwile kompletnej ciszy przerywał co jakiś czas pociąg, przejeżdżający wysoko ponad głową. Powiśle, tutaj wszystko się zaczęło i skończyło... 

Popielniczka przed szpitalem szybko zapełniała się kolejnymi niedopałkami, a automat na kawę ochoczo przyjmował kolejne monety?  Co ja tu robię ? To pytanie nie dawało mi spokoju. Moja żona spala wyczerpana najstraszniejszym dniem jaki kiedykolwiek dane nam było przeżyć...  

Jeszcze wczoraj byłem tu w szpitalu, a lekarze zapewniali mnie, ze wszystko jest w porządku. Kolejne KTG, kolejny obchód, kolejne zapewnienia. Proszę się nie martwić, pana żona jest zdrowa, ona i dziecko maja wspaniale wyniki, wszystko będzie dobrze.  Noc z 6 na 7 lipca 2004 spędziłem przed komputerem, zasnąłem o 5 rano. Sebastian!!! Stało się coś strasznego!!! Nasze dziecko nie żyje!!! Przyjeżdzaj do mnie natychmiast !? Głos mojej żony w słuchawce, brzmiał jakby świat miał się zaraz skończyć... 
Szpital, mnóstwo ludzi, chaos, odgłosy KTG, właśnie rozwożą obiady do sal, lekarze, pielęgniarki i MY, próbujący ogarnąć to co się stało... Patrzę w oczy mojej żonie, mówię, że ją kocham, że przejdziemy przez to razem, w środku umarłem już 7 razy, błagam Boga żeby to była nieprawda...

Kolejny lekarz, przenoszą nas do osobnej sali, tam spędzimy ostatnie parę godzin z naszą córeczką, Laurą, skarbem wyczekiwanym codziennie przez 9 miesięcy... Około 21 zaczyna się akcja porodowa. Beatka jest dzielna, mocno prze, słucha moich poleceń wyuczonych w szkole rodzenia. Jedną ręka trzymam jej dłoń, drugą gładzę brzuch, żegnając się w
ten sposób z córeczką...

Około 21.30 położna odbiera poród. Nie ma płaczu dziecka, łez radości, telefonów do rodziny i znajomych. Jest kompletna cisza... Boimy się zobaczyć dziecko. Beatkę zabrali na szycie. Wśród pieluszek, w które zawinięto ciałko córeczki widzę kosmyki czarnych wlosow... Położna mówi, ze dziecko jest piękne... Mijają minuty, Beatka jest już w pokoju, śpi. Jestem na zewnątrz, kolejny papieros, kolejna kawa... ?Co ja tu robię ???

Najukochańsza córeczko, w pierwszą rocznicę Twojego odejścia chcielibyśmy podziękować Ci z mamusią, za te cudowne 9 miesięcy, gdy z nami byłaś. Nigdy o Tobie nie zapomnimy, będziemy Cię kochać po wieczność... Wiem, ze kiedyś gdzieś spotkamy się i będę mógł Cię przytulić do siebie. Czekaj na nas. Kochamy Cię.

Tata i Mama
 
 
 
Warszawa, 07.07.05