Czytając wszystkie te posty same sobie odpowiadacie, dlaczego jest kładziony nacisk na
poronienie i na mamy po poronieniu. Jak czytam na forum: "Dla mnie to niezagnieżdżony
zarodek", to się zastanawiam, dlaczego jesteśmy oburzone na lekarzy, na społeczeństwo,
ze nie rozumieją, jaki wielki ból jest po poronieniu skoro na forum nie umiemy uszanować
czyjegoś cierpienia?.. Mam wrażenie, że same sobie zaprzeczamy na tym forum, walczymy o to,
aby inni zrozumieli, że dziecko jest od chwili poczęcia, żeby lekarze w szpitalu nie mówili
o naszych poczętych dzieciach jak o rzeczach no i najważniejsze, ze matka kocha od pierwszej
sekundy miłością nieskończoną... To może zanim zacznie się zmieniać świat wokół warto
spojrzeć na siebie.... Uważam, że nie wolno porównywać uczuć, bólu matek, bo każda
inaczej przeżywa, u mnie w rodzinie zmarł chłopczyk przy porodzi a jego matka popłakała do
dnia pogrzebu a trzy miesiące później wyprawiała huczne imieniny... i jak czytam to wg
niektóryc z Was, ja, która straciłam w 7 tygodniu, odczuwam mniejszy ból od tamtej matki,
która nosiła dziecko (zaplanowane dziecko) 40 tygodni pod sercem... to ja czegoś nie
rozumiem. Poza tym, tej matce nie jest przykro, ze nikt o jej dziecku nie pamięta, bo
każdy widział jej duzy brzuch, każdy wysłuchiwał jak ja nogi bolą itp. i każdy, choć kilka
razy w roku jest na grobie jej dziecka, a ja czuje się jak.... bezpański pies, który kijem
jeszcze dostanie od ludzi u których szukał schronienia. No ale czego mogę się spodziewać:
ja opłakuje "tylko niezagnieżdżony zarodek"... Nie przemawiają do mnie też
słowa, że ja nie wiem jaki może byc ból bo nie straciłam dzicka które miało kilka miesięcy
lub kilka lat i że mogłabym jeszcze bardziej cierpieć, bo zawsze znajdzie się matka która
straciła więcej dzieci lub w bardziej drastycznych okolicznościach i mysląc tak, że jeszcze
nie wiemy jaki może być ból.... i wyjdzie na to że nie powinnysmy wogóle mówić o cierpieniu
i o naszym bólu...
|