Straciłam dziecko kilkumiesięczne, a potem ciążę w 6tygodniu. Ból po śmierci
Zuzi..wiadomo...ból po poronieniu...brak. Może to moja psychika zablokowała się na kolejny
cios, bo wyówczas odrzuciłam od siebie,że 'coś się stało'. Dla mnie to
niezagnieżdżony zarodek. Pewnie wzbudzę tym kontrowersję wśród mam po poronieniach, ale
wydaje mi się,że nie da się jednak mówić o "jednakowym bólu". Może nie chodzi mi o
stopniowanie, którą z nas strata dotknęła bardziej, którą mniej, ale tak wczesne poronienia
bolą inaczej niż strata kogoś namacalnego.
Jak już się uda zrobić program , to
walczcie też o to, aby wypowiadali się specjaliści jednocześnie. Bo gdy pojawiają się tylko
mamy, to wzbudza to po prostu litość, gdy mówicie drżącymi głosami, z krwawiącym sercem.
zatraca się sens mówienia o 'dlaczego'. Pamięta się ta 'biedną kobietę'. Nie
o to nam chodzi. Jakoś dokładniej może ustalajcoie sposób rozmowy, żeby ona nie była
skupiona na bólu, a własnie tych problemach 'technicznych' kiedy tracimy dziecko. "Śmiertelnie chore dzieci wiedzą, że umrą. Jest to wiedza nieświadoma ale kieruje ich postępowaniem. Ci, którzy żegnają się z nimi, mają przytępiony słuch. Jesteśmy głusi na przekazy umierających."
|