Mój Wiktorek też umarł przez pepowinę, miał węzły (rzekomy i prawdziwy), oplątaną szyjkę i
nóżkę i zmarł na porodówce u mnie w brzuchu. Lekarz też mi powiedział, że nic dwa razy się
nie zdarza, mój mąż też to powtarza a ja tak strasznie się boję..... Paulina, mama Aleksandra (2002), Wiktorka (40 tc *+2007) i Krzysia (2008)
|