Materiał jest w miarę dobry; widziałam już przez tę parę lat pracy na rzecz Dlaczego
telewizyjne koszmarki na temat straty – tutaj redaktorzy starali się słuchać, podążać
za rozmówcą. Szczególnie Małgosię (dobrze pamiętam imię?) dużo kosztowała wypowiedź,
publiczne wracanie do tak intymnego, trudnego czasu. Dziękuję.
Problem, jaki jednak
coraz wyraźniej się rysuje i z którym niestety nie bardzo można coś zrobić (próby były), to
fakt, że Dzień Dziecka Utraconego staje się nieformalnym Dniem Dziecka Poronionego.
Wszystko ze względu na rozłożenie akcentów. Zauważcie – w 99% gdy mowa o DDU, to
mowa tylko o poronieniu...
Wieczorem 14.10 dzwoni do mnie Dzień Dobry TVN i zaprasza
do porannego programu o poronieniach. Jestem z Poznania, nie przyjadę, organizuję poznańską
mszę u Dominikanów, muszę być na miejscu. Program ma być o poronieniach – tym
bardziej czuję się zwolniona, bo wiem, że dziewczyny z www.poronienie.pl prężnie działają w
W-wie i są specami od ww.tematu.
TVN przyjeżdża zatem przed mszą, nagrywa wywiad do
programu emitowanego zaraz po „Faktach”. Łudzę się, że potraktują temat jak
trzeba.
Pierwsze pytanie do mnie? Jak się czują kobiety po poronieniu w Dniu
Dziecka Utraconego... Słowo „poronienie” odmieniane jest przez wszelkie
wypadki. Tłumaczę cierpliwie, że to zaledwie wierzchołek góry lodowej. DDU obejmuje
również straty okołoporodowe, dzieci, które zmarły kilka miesięcy po urodzeniu, z wadami
letalnymi, w wyniku nieszczęśliwych wypadków - wiąże się to z całą gamą innych problemów w
żałobie, mówię, że na mszy pojawią się też rodzice, którym zmarły dzieci niemal dorosłe.
DLACZEGO jest organizacją obejmującą wszystkie te straty - usilnie (choć to walenie
głową w ścianę coraz częściej…) starając się nie przypisywać żadnej z nich większej
wagi, raczej równo rozłożyć akcenty.
Co widzę w TVN-ie? Widzę poznańską mszę, do
której poznańskie dziewczyny z poronienia nie przyłożyły ręki, twierdząc, że jest to sposób
na obchodzenie DDU tylko dla osób wierzących ( …z zarzutami, że nic nie
zorganizowałam dla osób niewierzących, spotkałam się w zeszłym roku; tak roszczeniowa
postawa rozłożyła mnie, przyznam, na łopatki).
Widzę więc w tvn mszę, przeora, swoją
twarz, jako ilustrację, a wszystko to zmontowane z w-wskim wywiadem z Moniką Nagórko ze
stowarzyszenia rodziców po poronieniu. I znów mowa tylko o poronieniach, o tym, jaka to
tragedia.
Od lat prowadzę spotkania dla rodziców po stracie – i WIEM, jak
czują się ci, którzy NIE stracili dziecka w wyniku poronienia. Czują, że ich dramat jest tak
niewymowny, że nie ma dla nich miejsca... Statystycznie poronień jest najwięcej –
a zatem większa „szansa” na medialną empatię, bo prawdopodobnie jedna na kilka
pań redaktorek ma podobny dramat za sobą. Śmierć dziecka, które żyło kilkanaście dni,
miesięcy czy lat, jest niewyobrażalna społecznie. Zresztą wywiad, którego udzieliłam
ostatnio, mający pójść w „Zwierciadle” lub „Twoim Stylu”, nie
„poszedł”, bo - jak się wyraziły panie odpowiedzialne za dobór materiałów
– jest „zbyt dołujący”. Nieugięty autor opublikował jednak tekst (pt.
„Smutny spokój”), obejmujący kilka dlaczegowych historii, w „Głosie
Wielkopolskim”. Dołujący? Nie, na 100% nie. Chaos wprowadza niestety
dublowanie działań Dlaczego i Stowarzyszenia Rodziców po Poronieniu. Od wielu lat wysyłamy
informacje do prasy o DDU podpisując się jako Dlaczego - organizacja rodziców po stracie. Od
pewnego czasu bardzo podobną notatkę wysyłają (np. 2 tyg. przed naszą planowaną wysyłką)
dziewczyny z www.poronienie.pl, podpisując się jako rodzice po poronieniu, bo tak się
oczywiście nazywają i tylko tym problemem, zgodnie z założeniami statutowymi, się zajmują.
Dziennikarz się nie wysili specjalnie, przeczyta podpis: "rodzice po
poronieniu", to automatycznie przyjmie za oczywistość, że sprawa dotyczy tylko tego
rodzaju straty. Drugi rok dublowania i mamy coraz większe zamieszanie.
Co mi
się marzy?
Marzy mi się brak podziałów. Marzy mi się jedna organizacja
zrzeszająca ludzi po stracie. Marzy mi się – obok forum „Strata
dziecka”, „Dzieci starsze” i "Terminacja", forum
„Poronienie” – zamiast ODRĘBNEJ organizacji. Nie wyobrażam sobie
bowiem „rozdrabniania” nas w stylu – organizacja rodziców zmarłych
wcześniaków, organizacja rodziców po stracie dzieci z chorobą nowotworową, organizacja
rodziców po stracie dziecka w wieku przedszkolnym itp., itd.
Marzy mi się jeszcze
coś: pomoc, jako wynik czyjejś odpowiedzialnej decyzji – bo właściwie od dłuższego
czasu tylko Natka i ja ciągniemy dlaczegowy wózek.
A co mnie martwi?
Martwi
mnie, że zapewne post owej czepialskiej zorki wywoła burzę, a zamiast próby zrozumienia
stanowiska Dlaczego, pierwsze skrzypce znów zagra duma i wyjdzie tak, jak to zwykle
wychodzi, gdy próbujemy porozumieć się z poronieniem.pl. Mam nadzieję, że chociaż któraś
z was zrozumie, o co tej złej zorce chodzi…
|