Pamiętam małą salę na oddziale porodowym, dwa
łóżka, te obok mojego, co parę godzin zajmuje inna mama oczekująca na poród. Zaczynają się
skurcze i jadą rodzić. Ja nie, ja nie mogę to dopiero 24tc i 3 dni. Lekarz powiedział,
dziecko nie ma szans. Nie mam skurczy, leżę spokojnie, bo każdy ruch powoduje kolejną falę
wód płodowych. Dają mi antybiotyk dożylnie, myślę o tym czy to ochroni, mnie i Marka przed
zakażeniem? Parę razy dziennie podłączają mnie pod KTG. Serduszko bije..
style="MARGIN: 2.4pt 6pt 0pt">Przez korytarz docierają do mnie dźwięki z sal porodowych. Krzyk rodzących na
chwilę nasila się, potem cisza i następuje płacz dziecka. Zastanawiam się czy uda mi się
usłyszeć, płacz naszego synka. Codziennie po pracy przyjeżdża do mnie G. przytula, pociesza,
mówi wszystko będzie dobrze... Przy nim staram się być dzielna. Kiedy wychodzi płaczę w
poduszkę. Nie umiem powstrzymać tych łez. Czy będzie dobrze? Na to pytanie rok temu nie
znałam jeszcze odpowiedzi...
|