Ja też miałam
żal do męża o to, że nie pokazuje jak cierpi po stracie syna, o to ,że nie rozpamiętuje, że
nie płacze, że chodzi do pracy, że spotyka się z kolegami.....Odbyliśmy poważną rozmowę i to
co usłyszałam od niego powaliło mnie. On cierpi tak jak ja tylko po prostu jest silny
....dla mnie! Przemyślałam wszystko i doszłam do wniosku, że powinnam mu być wdzięczna, za
to jaki jest bo nie wiem czy wyrzymałabym długo widoku zapłakanego i w depresji męża.....Mój
mąż jest pełen nadziei na przyszłość często mówi jak to będzie jak będziemy mieli drugie
dziecko, dla niego jest oczywiste, że drugie dziecko będzie zdrowe nie bierze pod uwagę
innej opcji ja niestety zamartwiam się jak to będzie.....Od czterech miesięcy staramy się o
dziecko i on podchodzi do tego na luzie, że jak nie w tym miesiącu to w następnym na pewno
się uda a ja zaczynam się niepokoić, że coś długo....Nasz związek umocnił się po stracie
dziecka, wiele zrozumieliśmy, nie kłócimy się o drobiazgi, rozumiemy się bez słów, jesteśmy
inni niż wcześniej. Czekamy na drugie dziecko, wychowamy je najlepiej jak potrafimy, jeśli
będzie to chłopiec to na drugie imię będzie miał tak jak jego starszy braciszek Mikołaj. Są
jednak ludzie , których sytuacja czyli śmierć dziecka przerasta. Są pełni żalu i pretensji
do tej drugiej osoby o to co się stało chociaż o tym nie mówią, nie potrafią sobie poradzić
z tą tragedią i nie widzą perspektyw na przyszłość i ich związek się rozpada. Wiem jak
potrzebne jest wsparcie drugiej osoby w obliczu takiej tragedii i jestem przekonana, że
dzięki mężowi nie zwariowałam i jakoś trwam. Jeżeli związek dwojga ludzi przed śmiercią
dziecka już był niezbyt idealny to jakoś potrafię zrozumieć, że śmierć dziecka przelała
czarę goryczy i rozstają się ale nie do pojęcia jest to, że mąż odchodzi od żony bo ją
obwinia o śmierć dziecka..... Iwona mama Mikołaja (*12.09.2008+05.01.2009) i Michałka 25.04.2010r oraz od niedawna Lenki 19.10.2007r
http://mikolaj.pamietajmy.com.pl/
|