Za to ja nie mialam najmniejszych
problemow z zajściem w ciążę. Wystarczyły doslownie trzy "przytulane" wieczory.
Ale cóż z tego jak koniec był tak tragiczny... Ja do dziś na widok kobiet w ciąży nie
potrafię powstrzymać łez a widok kobiet z wózkami wywoluje ogromny żal. Mam nadzieje, że
kiedyś to minie... Dawniej (zanim zaczęłam czytać forumowe historie)myślalam, że ból po
stracie dziecka trwa do momentu urodzenia kolejnego dziecka a potem jakos tak cichnie,
uspokaja sie, wycofuje. Taką mialam nadzieję. Jednak dziś widzę, że to są dwie odrębne
sprawy. Że szczęście towarzyszące narodzinom kolejnego dzidziusia jest "swoją
drogą" a ból po stracie trwa nadal. To takie przykre. Mialam nadzieje, że kiedyś się od
tego uwolnię, że będę pamiętała i kochala ale że to juz nie bedzie bolalo. Mam nadzieję,
że kiedy będę probowac drugi raz, to również na efekty nie trzeba będzie długo czekać.
Zazdroszczę Ci (ale tak bardzo pozytywnie), ze masz już za sobą ten caly ciążowy stres.
Przede mną jeszcze taka długa droga... Moja kochana BD oraz pozostale dzielne dziewczyny
(jeśli tu jesteście), czy znasz (znacie) jeszcze kogos kto po jednym obumarciu w drugiej
ciąży nie mial juz żadnych problemow? Jestem troche przerazona tym, ze zazwyczaj na
jednym razie sie nie kończy.
|