Cóż Ci mogę jeszcze napisać, Kochana? W sumie Huskuss już to za mnie zrobiła.
Dla mnie też wszechmoc Boga jest teraz najbardziej "problematyczną" cechą... Myślę, ze z jakichś powodów, których my po ludzku nie ogarniamy, On czasem nie może ingerować (to taki paradoks - nie może, choć może)- nie zatrzymuje tsunami, nie powstrzymuje rąk morderców, nie sprawia, że choroby znikają zanim naukowcy wymyślą lekarstwa... I oczywiście można by tu wypisywać mądrości o szanowaniu wolnej woli itd., itp. , ale dla nas i tak nie zmieni to faktu, ze nie mamy przy sobie naszych dziewczynek:(
Dlatego mój wybór był taki, żeby na razie tę kwestię zostawić. Powiedziałam w pewnym momencie Bogu: "Nie rozumiem, dlaczego jej nie uratowałeś, ale jestem w stanie to przyjąć i nie pytać dalej, jeśli w zamian pozwolisz mi z tego wszystkiego wyjść, jeśli nauczysz mnie bardziej kochać - i Hanię i tych, których mam na ziemi".
Bo to jest taki biblijny wybór - "kładę przed Tobą życie i śmierć, błogosławieństwo i przekleństwo - wybieraj!". Chcę, zeby moja córeczka była dla naszej rodziny błogosławieństwem, żeby było w nas życie, żeby moje wszystkie myśli nie kręciły się wokół śmierci. Pewnie nie jest to możliwe miesiąc, dwa czy pól roku po śmierci dziecka.
Jeśli w ogóle wolno mi Cie do czegoś zachęcać, to spróbuj się modlić. Nawet jeśli na początku będą to same wyrzuty, to regularne spotkania tworzą relację, a ona zmienia perspektywę. Jedyne, na co mnie w pierwszym okresie było stać, to czytanie sobie czytań z danego dnia - są dostępne choćby w necie. Dowiedziałam sie z nich całkiem "przypadkowo", że śmierć Hani nie jest karą dla nas, i ze na pewno Bóg nie "zrobił tego, żebyśmy się nawrócili". Jeśli człowiek Go pozna choć trochę, wie, że On taki nie jest.
Być może, droga Zgrywusko, musi jeszcze minąć trochę czasu. I nie myśl, że mi jest łatwiej z Bogiem - może czasem tak, ale np. teraz znowu jestem zbuntowana, bo MOJE plany uległy drastycznej zmianie. Ale na modlitwę staram się jednak stawiać - w końcu trzeba komuś wygarnąć;)
Serdecznie wszystkich pozdrawiam i znikam na weekend.
kasia, mama Hanulki
|