Zgadzam się w zupełności z tym, co napisała Ewa..
Ja na szybko tylko chciałabym dodać jedno spostrzeżenie.
Wierzę, że w religii nie ma postmoderny i prawda jest tylko jedna - jest nią albo Jezus, albo Buddha, albo Mahomet, albo ktokolwiek inny. Obowiązkiem każdego człowieka jest tej prawdy szukać, zbadać ją i w zgodzie z własnym sumieniem za nią podążać.
W moim przekonaniu, jedyną prawdą jest Jezus.
Religia to nie supermarket, gdzie do koszyka można wrzucić po kilka rzeczy z każdej półki, z każdej filozofii, zgodnie z naszymi upodobaniami. To nie chodzi o dopasowywanie Boga do nas, ale o poznanie Go, takim jaki jest.
Ktoś mądry kiedyś napisał: "Bóg stworzył człowieka na własny obraz, a człowiek odwdzięczył mu się tym samym."
Można szukać wspólnych wartości pomiędzy religiami, ale nie zmienia to faktu, że samo sedno nadal będzie się różnić.
Nadal twierdzę - nie da pogodzić się buddyzmu i chrześcijaństwa. Buddyzm posługuje się spirytyzmem, chrześcijaństwo jednoznacznie spirytyzm odrzuca. Mamy więc bazować tylko na amalgamacie modlitwy, medytacji i pokoju z innymi ludźmi, jako wspólnej płaszczyźnie ponadreligijnej, zapominając, co się pod tą płaszczyzną kryje? Taka mieszanka wymaga kompromisu z jednej, bądź drugiej strony. I według mnie, nie jest możliwa, bo Bóg chrześcijański kompromisy odrzuca: „Oddajcie tedy Panu zbożną cześć i służcie mu szczerze i wiernie; usuńcie bogów, którym służyli wasi ojcowie za Rzeką i w Egipcie, a służcie Panu. A jeśliby się wam wydawało, że źle jest służyć Panu, to wybierzcie sobie dzisiaj, komu będziecie służyć: czy bogom, którym służyli wasi ojcowie, gdy byli za Rzeką, czy też bogom amorejskim, w których ziemi teraz mieszkacie. Lecz ja i dom mój służyć będziemy Panu." (Jozue 24,14)
Pozdrawiam Mama Hani (18.07 - 26.08.2009)* i Zosi (06.08.2010)
|