Umo, to jasne, że jesteś jedną z nas tutaj mamą po stracie i wcale nie mieszasz, po prostu rozmawiamy. Wszyscy mamy bardzo różne doświadczenia i w bardzo różny sposób staramy się odnaleźć swoją drogę. I to dobrze, że możemy się podzielić.
Moje olśnienie dla odmiany przyszło któregoś dnia właśnie w kościele, kiedy stałam naprzeciwko ołtarza pod krzyżem i nagle stwierdziłam, że nie mogę się ruszyć z miejsca ... ktoś mnie tam trzymał tak mocno, że wszelkie moje wysiłki wyjścia z kościoła na nic się nie zdały. Czułam to bardzo mocno fizycznie.
Może dlatego tak bronię ten sprzeciw wobec reinkarnacji, bo kiedyś również bardzo się tym interesowałam i wyszło z tego dużo złych rzeczy - dopiero teraz stojąc pod krzyżem i adorując Najświętszy Sakrament mogę się z tego powolutku, powolutku leczyć ... a to będzie skuteczne tylko wtedy kiedy się pójdzie ściśle wyznaczoną drogą ... każdy skok na bok jest bardzo niebezpieczny. Myślę, że to dotyczy bardzo wielu osób, szczególnie po takich traumach jak strata najbliższej osoby.
|