Poniedziałek, 8 lutego, 9 lat temu, godzina 6:45 mój świat się zatrzymał, skończył i nikt tego nie zauważył, a mimo to, wszystko było i wyglądało jak dawniej. Te same twarze pielegniarek na oddziale, te same ich zachowanie jak codzień, tak jakby nic się nie wydarzyło, na żadnej z nich cienia zrozumienia, współczucia, wytłumaczenia, dlaczego ??? !!! Ten sam widok za oknem, ten sam leżący od kilku tygodni śnieg w parkowych przy szpitalnych alejkach, ten sam ruch na ulicach, te same chodniki, wszystko takie same. Tylko ja już inna, taka jakaś pusta, nijaka, przezroczysta, maleńka jak ... mrówka, na którą spadło całe wielkie ciężkie niebo, które wbiło ją w ziemie, tak że nie potrafi już oddychać, bo serce rozdarte na milion kawałków, to ja, która duszę się bólem, krzykiem rozpaczy, to ja, która nie pasuję już do tego świata, bo zostało odebrane największe wymarzone szczęście, całe 650 gramów miłości, dziecko, córka, Amelka. To już 9 lat, a ja potrafię odtworzyć każdy moment tamtych chwil, jakbym przewijała film, klatka po klatce.
Amelko, kochana moja 9-cio latko, wszystkiego najlepszego, bądź szczęśliwa Tam wysoko w Niebie (*)(*)(*)... Tak bardzo Cię kocham i tęsknię, i nigdy nie przestanę
|