10 grudnia przez cesarskie cięcie urodził się nasz 3 syn Ziemuś, śliczny malutki i wyjątkowy, jak wszystkie dzieci dla swoich rodziców. Od drugiej połowy ciąży wiedzieliśmy, że czekamy na synka z wadą serca z rokowaniami dobrymi po operacji. Miał mieć tylko TGA, tylko i AŻ, bo jego wada okazała się za duża na to maleńkie serduszko. Kilka dni temu zaczęłam opisywać historię jego ziemskiego życia, ale chyba zachowam ją dla siebie i pozostałych dzieci na pamiątkę, bo cokolwiek bym nie napisała to czuję, że to takie moje i bardzo osobiste a z drugiej strony nie chcę o tym zapomnieć. Termin porodu miałam właśnie na 30 grudnia, a nasz synek żył 20 dni. 18 grudnia miał operację a po operacji walczył dla nas 12 dni, widziałam jak cierpi i miałam świadomość, że niczym sobie na taki dar od niego nie zasłużyłam, nic mu w zamian za tą walkę nie mogłam dać poza moją miłością. Z pełną akceptacją zaufałam Bogu oddając go pod swoją opiekę, nie chcę pytać dlaczego, będę go kochać do końca mojego życia, nie mogłabym patrzeć na ból własnego dziecka bez wyrzutów sumienia. Prosiłam Boga by zaopiekował się moim dzieciątkiem, ja matka modliłam się by dał mu albo zdrowie albo łagodną śmierć. Na pewno teraz biega sobie po chmurkach w tych swoich białych skarpetkach z piłkami, które wybrał mu tata. Może nawet zagra tam z innymi aniołkami w piłkę. Muszę myśleć, że tam mu lepiej... Mam piękne wspomnienie z mojego macierzyństwa, takie moje, wyjątkowe, kiedy mogłam go wziąć na ręce. Nie zrozumie tego nikt inny, pierwsze przytulenie do piersi, które jest zarazem ostatnim, te 1,5 h razem po... Nie mogę napisać nic więcej, nie teraz. Za bardzo boli. Synku tak bardzo za Tobą tęsknię! Dominika, mama Szymka 25.02.2009, Fabiana 21.06.2011 i Ziemowita 10-30.12.2015*
|