i stało się! Dostałam wczoraj sms od kolezanki która właśnie urodziła "Kochana malutka jest z nami od 6 rano, piękna i zdrowa". Kamień mi spadł z serca bo u małej było wysokie prawdopodobienstwo zespołu Downa ale koleżanka nie robiła amnio bo nie chciała wiedzieć, diagnoza i tak nie zmeniłaby jej decyzji o urodzeniu małej. Prosto po pracy poszłam kupić balonik "it's a girl" i poganłam do szpitala. Zobaczyłam piękne maleństwo w beciku, bez cienia choroby...i pękłam. Koleżanka widziała że to dla mnie bardzo cięzkie i zrozumiała mnie jak po 5 min musiałam wyjść. Wybiegłam ze szpitala i po prostu zaczęłam płakać. Nie wiem czy to była zazdrość czy żal! Ja nie mogłam napisać takiego smsa do znajomych. Wczoraj uświadomiłam sobie że nigdy po porodzie nie powiedziałam że jestem "szczęśliwa". Nawet kiedy Antoś żył to nie było szczęścia, nasze myśli krążyły wokół niepewnej przyszłości i wyroku śmierci na moje dziecko. KAżdy dzień, każda chwila z synkiem była szczęsliwa ale tylko z pozoru. złudzenia były naszym "szczęściem"...