Ja mialam podobna sytuacje ,tylko to ja mieszkam za granica a moje rodzenstwo mieszka w polsce.Prawie 10-lat minie od smierci naszej corki i ja tez nie mialam na pogrzebie nigogo z rodziny z rodzenstwa ,a mam jeszcze piecioro rodzenstwa w polsce .Byli moi rodzice ale to tylko dlatego ze ich prosilam ,poprostu powiedzieli ze nie maja pieniedzy,dluga historia i nie warto wracac .Bylam miesiac po pogrzebie naszej corki w polsce jako chrzestna dla dziecka mojej siostry ,bylo to wczesniej umowione ,byl to dla mnie najstraszniejszy czas jednak pojechalam.Miesiac pozniej potrzebowalam moja matke do pomocy ,mialam jeszcze trujke malutkich dzieci i to wlasnie wtedy potrzebowalm mojej siostry ktorej wczesniej chrzcilam dziecko ,(chodzilo o mala opieke mojego dziadka na czas pobytu mojej mamy)siostra mieszkala z rodzicami i dziadkiem to wlasnie ta siostra odmowila mi dlatego ze onna potrzebuje czas dla siebie zeby wyjsc z dzieckiem na spacer.Szkoda gadac szkoda wracac ,tak to jest ze w takiej sytuacji najwiekszy bol dostajemy od wlasnej rodziny(na szczescie nie w karzdej rodzinie)ale w takiej sytuacji rodzina zdaje najwiekszy egzamin z zycia,ja uwazam ze moja rodzina nie zdala .,ale nie bede sie zamartwiac bo tylko sobie szkodze.Kiedys pani psycholog powiedziala mi ze jak smierc malutkiego dziecka (moja corka miala 7-lat)nie zmieni nic to nie mamy co oczekiwac ze wogole sie cos zmieni,mamy wziosc zycie jak jest dawac ,wiedzac ze nie dostane nic z powrotem,nie do konca sie z tym zgadzalam ale chyba sie ucze. Duzo sily zycze tobie droga mamo ,wiem co czujesz.Pozdrawiam serdecznie mama Franzi
|