dlaczego.org.pl  
Forum dlaczego.org.pl  >> STRATA DZIECKA
Nie jesteś zalogowany!       

Jak umarło moje SERCEHits: 3178
między światami  
27-02-2014 14:20
[     ]
     
Witam wszystkie aniołkowe mamusie. Jestem z Wami już dosyć długo,jestem myślami ale dziś postanowiłam się przełamać i spróbować opisać Wam moją smutną historię, która zaczęła się tak szczęśliwie...
Mamy już jednego synka, ma prawie 5 lat ale pewnego dnia poczułam, że kogoś brakuje. Ktoś powinien jeszcze z nami być. I po około miesiącu okazało się, że JEST! Jest nasze drugie maleństwo! Byłam najszczęśliwszą osobą na ziemi. Wizyta u lekarza, jest moja 3 milimetrowa kropeczka. Cała ciąża wzorowa. Gdy dowiedziałam się, że to będzie chłopczyk (czułam to od początku), to... - nawet nie potrafię opisać tej radości. Marzyłam o drugim synku i to marzenie było już tak blisko, na wyciągnięcie ręki... Starszy synuś nie mógł się już doczekać na braciszka. Termin miałam na 1.08.2013, ale PIOTRUSIOWI nie spieszyło się na świat ( teraz myślę, że chyba już wiedziała moja KRUSZYNKA, że nic dobrego nie czeka na niego po drugiej stronie brzuszka). 4 sierpnia trafiłam do szpitala ze skurczami. Poród SN przebiegał sprawnie, bolało, ale radość z każdego skurczu przebijała na głowę ten ból. Bo każdy skurcz przybliżał nasze spotkanie. Ktg miałam ostatni raz podłączone około godz. 19. Później położne sprawdzały tętno synka osłuchowo. W pewnym momencie tętno spadło, położna powiadomiła o tym lekarza, który siedział na przeciw mojego łóżka porodowego, miał założoną nogę za nogę, głowę podpartą ręką i wyglądał na dosyć znudzonego swoją pracą. I nawet nie drgnął. Nie zareagował kompletnie nic. Tyle znaczyło dla niego życie mojego dziecka - NIC! Chwilę później tętno syneczka wróciło do normy. Ale zaraz potem położne już same nie wiedziały czy słyszą tętno moje czy synka. Zaniepokoiłam się, ale zaufałam. Zaufałam ich doświadczeniu, że na pewno wiedzą co robią i nie pozwolą na to aby mojemu maleństwu stała się krzywda. Jakże ja się wtedy myliłam. Chwilę później przyszedł mój lekarz prowadzący ciążę. Po krótkiej obserwacji, nacisnął mój brzuch przedramieniem ( zrobił to tak szybko i bez uprzedzenia że nie zdążyłam zareagować) i urodził się MÓJ PIOTRUŚ. Mój maleńki syneczek. Był owinięty pępowiną wokół szyjki i pod paszkami. Nie zapłakał..., nie oddychał. A mój lekarz pochylił się nad nim i powiedział, że jest zmęczony porodem. Mój synek umierał, a on powiedział, że jest zmęczony!!! Nie przytuliłam mojego maleństwa, położne zabrały go na stolik obok i reanimowały. PIOTRUŚ nie usłyszał od swojej mamy jak bardzo go kocha, nie usłyszał, jak bardzo na niego czekała. Jedyne co usłyszał, to: CO SIĘ DZIEJE????????? Około północy przewieźli synka do innego szpitala. Mąż pojechał z Nim. Przyszła mnie o tym poinformować pani doktor. Ja nie wierzyłam, że to się dzieje naprawdę. Nie dopuszczałam do siebie myśli, że mogę stracić tę najdroższą istotkę. Nawet gdy położna przyniosła mi zaświadczenie, że ochrzciła synka, ja sobie pomyślałam - po co? Przecież chrzciny zrobimy sami, w październiku, w naszą piątą rocznicę ślubu! Przecież tak ma wyglądać nasz świat - nie inaczej. Taki jest plan. Dzwoniłam do męża kilka razy w nocy, mówił, że stan Piotrusia jest krytyczny. Nie słuchałam tego, nie wierzyłam w to. Mój syneczek jest przecież zdrowym, silnym chłopcem. Poradzi sobie. Rano przyjechał do mnie mąż. Zobaczyłam wszystko w jego oczach. Moje serce umarło. Nie zapomnę tylko jak weszła do mnie jakaś salowa i powiedziała, żebym się uciszyła, bo jej się pacjentki z całego oddziału zbiegają i pytają co się stało? Później obchód, i słowa ordynatora: "przecież zgodziła się pani na poród siłami natury!" (z pierwszym synkiem miałam cc). Głównie chodziło mu chyba o to żeby mnie wgnieść w ziemię jeszcze głębiej niż byłam. Wpędzić w poczucie winy jeszcze większe niż miałam i żeby nie przyszło mi czasem do głowy zaskarżenie szpitala o śmierć mojego dziecka. To ostatnie mu się nie udało. Tak, zgodziłam się na poród siłami natury. Na poród!!! - nie na śmierć mojego dziecka!
Nie zdążyłam jeszcze przywitać mojego syneczka i nie zdążyłam go pożegnać. I tak naprawdę to nie potrafię Go pożegnać. Nie zgadzam się na to co się stało!!! Mam ochotę wrzeszczeć na całe gardło,aż stracę głos, że się nie zgadzam!!!!! 
mama PIOTRUNIA (ur.04.08.2013 zm.05.08.2013) Kocham Cię na zawsze MÓJ MALEŃKI...
Ostatnio zmieniony 27-02-2014 14:26 przez sabik22

  Temat Autor Data
*  Jak umarło moje SERCE między światami 27-02-2014 14:20
  Re: Jak umarło moje SERCE Marta111 27-02-2014 15:17
  Re: Jak umarło moje SERCE między światami 27-02-2014 19:08
  Re: Jak umarło moje SERCE elaaa 27-02-2014 15:26
  Re: Jak umarło moje SERCE Ilona1987 27-02-2014 15:37
  Re: Jak umarło moje SERCE Ontario 27-02-2014 16:34
  Re: Jak umarło moje SERCE mery.k 27-02-2014 17:18
  Re: Jak umarło moje SERCE Nadia7 27-02-2014 17:27
  Re: Jak umarło moje SERCE woldemort 27-02-2014 17:44
  Re: Jak umarło moje SERCE iwona123 27-02-2014 17:49
  Re: Jak umarło moje SERCE między światami 27-02-2014 19:19
  Re: Jak umarło moje SERCE hyziek 27-02-2014 22:50
  Re: Jak umarło moje SERCE Joannap 27-02-2014 18:07
  Re: Jak umarło moje SERCE między światami 27-02-2014 19:15
  Re: Jak umarło moje SERCE Klaudia23 27-02-2014 20:28
  Re: Jak umarło moje SERCE Mama Huga 27-02-2014 20:43
  Re: Jak umarło moje SERCE Mama Huga 27-02-2014 23:15
  Re: Jak umarło moje SERCE iza1986 27-02-2014 23:37
  Re: Jak umarło moje SERCE między światami 28-02-2014 10:22
  Re: Jak umarło moje SERCE iwona123 28-02-2014 11:12
  Re: Jak umarło moje SERCE między światami 28-02-2014 11:21
  Re: Jak umarło moje SERCE iwona123 28-02-2014 12:04
  Re: Jak umarło moje SERCE Mama Huga 28-02-2014 12:10
  Re: Jak umarło moje SERCE iwona123 28-02-2014 12:13
  Re: Jak umarło moje SERCE między światami 28-02-2014 12:16
  Re: Jak umarło moje SERCE iwona123 28-02-2014 12:19
  Re: Jak umarło moje SERCE Marta111 28-02-2014 13:01
  Re: Jak umarło moje SERCE mamaTosia06 28-02-2014 13:11
  Re: Jak umarło moje SERCE elaaa 28-02-2014 17:48
  Re: Jak umarło moje SERCE Klaudia23 28-02-2014 20:54
::   w górę   ::
Przeskocz do :
Forum tworzone przez W-Agora