Masz rację czasami następuje cudowne ozdrowienie. U mojego wcześniaczka było jak na fali raz na górze raz na dole. Ciągłe znaki zapytania. Zawsze wierzyłam, że jakoś damy radę, choćby nie wiem co się działo. To było nie wiarygodne jak w zaskakującym tempie wracał po narkozach, po operacjach do siebie. Kacper był na takim etapie, że wszystko zależało od niego. Bywa, że niektóre dzieciaki dają radę - nasze nie dały. Cierpienie ich nie było bezzasadne. Cierpiały po to by im żyło się lepiej. U nas Mrówaś nie musiał odejść następnego dnia po operacji, przecież już identyczną przechodził. Jednak wybrał inaczej?. Ja zawsze wierzyłam, że miał dość, że wolał odejść na spokojnie w domu, w nocy kiedy będziemy spać .... chyba mi łatwiej wtedy to tłumaczyć. Nie uważam się za wybrankę bo miałam chore dziecko a teraz jestem matką anioła.
Zawsze będę Cię kochać ......
|