Znowu jest mi ciężko , nie radzę sobie . Chciałam zacząć chodzić do kościoła , byłam w święta, byłam wczoraj , ale to chyba jeszcze nie mój czas, bo siedząc w kościele nie potrafię powstrzymać łez .
Widzę małe dzieci, które kręcą się w ławkach, wózkach, słyszę ich głosy i rodziców, którzy po cichu uspokajają ciiii , a mi serce pęka , że ja już tak nigdy nie będę miała. Nigdy nie posadzę w ławce na kolanach Ciebie Amelko, nigdy nie powiem ciii, nie podam zabawki by na chwilę czymś Cię zająć.
Słysząc pieśni o Aniołach serce pęka mi z bólu, łzy lecą , że moje dziecko , że Ty jesteś tym Aniołkiem w Niebie , którego nie ma z nami tu na ziemi i nigdy już nie będzie.
Będąc na mszy, czuję się jakby sama siebie jeszcze dodatkowo katowała i pytam co ja tu robię, czy to w ogóle ma sens ?
Przede mną kolejny trudny dzień, czwartek, bierzmowanie Roksany , a ja jestem świadkiem. Jak to przeżyć ??? Jak nie popsuć własnemu dziecku tego dnia, jak się nie rozpłakać, kiedy położę jej rękę na ramieniu , a biskup powie : Amelio przyjmij znamię daru Ducha Świętego. To piękne i wzruszające , że Roksana wybrała imię po Tobie. Dziękuję jej za to.
Boże, nie wiem czasami gdzie jestem, jak dalej żyć, bo od ponad 2 lat żyję między dwoma światami. Tu na ziemi jestem i żyję dla Roksany, ale myśli i serce są też ciągle z Tobą córeńko. Niby jestem tu , ale i Tam. Jak dalej żyć ?
Dodaj mi sił skarbie, proszę , miej nas w swojej opiece.
Bądź szczęśliwa Tam wysoko w Niebie moja córeczko, moja Amelko. Dla Ciebie mój Aniele (*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)...
Tak bardzo Cię kocham i tęsknię, i nigdy nie przestanę
|