Witaj Alicja, trudne to jest... Tęsknić za naszymi dziećmi będziemy zawsze, przecież to naturalne i nie sądzę, żeby one z tego powodu były smutne. Pogodzić się ze stratą dziecka? Myślę, że nie można się z tym pogodzić, owszem zaakceptować ten fakt, przyjąć do wiadomości, że dostaliśmy taka wersję życia i że nie mamy wyboru tylko musimy uczyć się żyć z tymi doświadczeniami i z tą ogromną tęsknotą.
Dzień po śmierci Franka usłyszałam od mamy, żebym nie płakała tak mocno bo Jemu jest też ciężko. Trafiły do mnie te słowa, pomyślałam że On też tęskni za mamą i jak Ją widzi taką smutną to trudno Mu się uśmiechać. A chcę, żeby moje dziecko usmiechało się i żeby było szczęśliwe. Nie wiemy jak Tam jest, ale chcemy wierzyć że nasze dzieci są Tam szczęśliwe, że mają Tam "swoje Życie w pełni" a my ciągle jesteśmy w Ich sercach tak jak One w naszych.
Alicja, ja również często rozmawiam z Frankiem, tzn. mówię do niego, choć czasem mam wrażenie, że on też chce mi coś powiedzieć. Codziennie chodzę na jego grób, ciągle wszystko w jego pokoju jest jak było rok temu. Ja wiem, że to Frankowi się już nie przyda ale to było dla niego, to ciągle jest jego pokój i nie widziałam powodu wynosić gdzieś tych rzeczy. Wierzę, że kiedyś przydadzą się jego rodzeństwu. Czy Go tym zatrzymuję? Nie wiem. Kilka tygodni po pogrzebie zaczepiła nas starsza kobieta na cmentarzu i z troski myslę, tłumaczyła mi, że nie powinnam tak przeżywać, ubierac się na ciemno itp. Powiedziała, że widzi jak bardzo przezywamy a tym wedłu tej pani zatrzymujemy tu dziecko. Powiedziała mi o swoich doswiadczeniach. Pomyślałam, że nie ma racji, przecież ja Franusiowi pozwoliłam pójść, dosłownie pozwoliłam odejść a czy taką postawą Go zatrzymuję?
Alu, ja myślę że jeżeli Tobie przynosi ulgę robienie tych wszystkich rzeczy, o których piszesz, jeżeli modlitwa do Amelci daje Tobie ukojenie to na pewną Jej tym nie krzywdzisz. Amelcia zna najlepiej swoją mamę i pewnie czasem się uśmiecha jak jej mamusia całuje tego aniołka i na pewno się wtedy cieszy, tak myślę.
Ja z kolei mam ostatnio koszmary i analizuję skąd i o co chodzi? Może to zbliżająca się rocznica, a może Franek chce mi coś pokazać. Nigdy nie miałam takich koszmarów. Nie wiem co to oznacza jeżeli w ogóle coś i wielu rzeczy jeszcze nie wiemy i długo będziemy się uczyć żyć w tej "naszej rzeczywistości". Wierzę, że jest możliwe wypracować sobie taką relację z naszymi dziećmi w niebie, że można osiągnąć taki stan spokoju i ukojenia, który czasem wręcz namacalnie pozwala poczuć obecność dziecka.
Kochana te nasze daty tak mocno wryły sie w nasze serca, że one będą zawsze wyjątkowe. Jedne bardziej bolesne, inne pełne szczęścia... To nasze życie.
Alu, dziekuje Ci i Tobie też życzę sił do pokonywania kolojnych dni, życzę też nam obu byśmy odnalazły spokój a wtedy i nasze dzięci będą spokojne. Ściskam Cię Kochana. Kasia mama Franusia (7.03.2010 -14.04.2010) oraz Stasia, Julka i Wojtusia Moje Skarby! http://franciszekjakubkoziol.pamietajmy.com.pl
|