No właśnie, tak myślałam,że pogrzeb po takiej Stracie nie może byc łatwy, ale widocznie Madzia sprawiła, że było tam tak dużo Aniołów, żebyś czuła Jej obecnośc i opiekę. Jak nie pisałaś do mnie przez cały jeden dzień to zaczęłam się martwic czy coś się stało, czy może teraz już nie będziesz na forum tak często..., ale jesteś i bardzo się cieszę. Wiem, że starasz się o maleństwo pod sercem, z wcześniejszych wątków, bo nie wchodzę na ciąża po stracie, to dla mnie temat odległy lub wogóle nie dla mnie. Tak bardzo trzymam za Ciebie kciuki, wiem od swoich bliskich koleżanek, które walczą co miesiąc o szansę bycia mamą, jakie to psychicznie ciężkie. Wierzę, że dane Ci będzie pełne szczęście i modlę się za Ciebie... Ja z jednej strony odczuwam instynkt macierzyński nie spełniony, a z drugiej bardzo się boję i wiem że bardzo bym się bała, nie wiem czy jestem gotowa psychicznie, na pewno nie teraz, chciałabym żeby los za mnie zdecydował, ale jak będę się zabezpieczac to los szanse ma nikłe...Z resztą Odległy temat... Natomiast Tobie z całego serca życzę sił i wytrwałości i szczęśliwego zakończenia. A wracając do Naszych Aniołków to , tak masz rację chyba za dużo od siebie oczekuję, widzę posty, smutne posty mam po roku od straty, a ja bym chciała pisac że jest dobrze już po 2 miesiącach. Chyba zbyt wiele od siebie oczekuję. Najgorsze jest to, że ja nie umiem się cieszyc kurcze nigdy nie przypuszczałam, że to takie trudne, za chwilę mam wrócic do pracy, pracy w której liczy się tylko wynik, %, słupek w wykresie, nie człowiek, a dla mnie to wszystko straciło sens, jest mi obojętne, nie patrzę na pracę przez pryzmat zarobków, żeby miec pieniądze, móc podróżowac, dawac Amelce co tylko zapragnie, naprawdę nie wiem co dalej, jestem jeszcze młoda, a już taka zrezygnowana. Zawsze byłam pełna energii, popychałam innych do działania, motywowałam, wspierałam mówiłam, że życie ma sens, a teraz...? Jaki los potrafi byc okrutny... Jak zmarł Adaś i wybieraliśmy miejsce na cmentarzu, powiedziałam do męża (wtedy dopiero rodzina najbliższa dowiedziała się o tym), że jak byłam w podstawówce, w wolnej chwili chodziłam na cmentarz i dbałam o opuszczone małe grobiki, podlewałąm kwiatki, stroiłam, grabiłam, wyrywałam chwasty, robiłam to przez kilka lat, tak po prostu z potrzeby serca, a teraz chodzę tam znowu tylko do swojego syna... Smutne i aż niewiarygodne... Może właśnie opiekowałam się grobikami tych mam, które teraz są na forum, które nie mogą sobie wybaczyc, że zapomniały, że nie dbały... Nie wiem czy w tym wszystkim jest jakiś Plan Boży, tak bardzo chciałabym wierzyc że to miało sen, że śmierc naszych Aniołków miała sens!!!
Madziu, Adasiu, Mateuszku, proszę opiekujcie się Nami, sprawcie, żeby Nasze życie miało jeszcze kolory, żebyśmy czuli Waszą obecnośc, żebyśmy czuły, że to wszystko ma sens...Tak bardzo Was kochamy! Dla Was NAsze Aniołki ((*))((*))((*))
Ps Ja też zbieram Aniołki, w Ich obecności czuję się silniejsza, spokojniejsza...
Bardzo mocno Cię ściskam i dziękuję że jesteś {(**)}
Kasia
Mateuszku {*} Adasiu {*} Każdego dnia kocham Was bardziej... Dziś - jeszcze więcej niż wczoraj, a i tak mniej niż jutro. Wasza na zawsze Mama
|