Witam. Od jakiegoś czasu śledzę forum ale dopiero teraz zdecydowałam się napisać. 20.12.2010 straciłam moją ukochaną córeczkę Asię. Wszystko zapowiadało się cudownie. Cała ciąża była książkowa, ja pracowałam do 8 miesiąca. Później zdecydowałam, że posiedzę w domu i przygotuję się na przyjście naszego Skarba. Urządziliśmy cudowny pokoik, kupiliśmy wózek, fotelik, ciuszki, pieluszki... wszystko co najlepsze dla naszej córeczki. Później czekaliśmy już tylko na poród. Po wyznaczonym terminie porodu zgłosiłam się do szpitala gdzie lekarz zdecydował o wywołaniu porodu. Po podaniu kroplówki bardzo szybko pojawiły się skurcze. Mój mąż był ze mną, bardzo mnie wspierał, cieszyliśmy się, że za chwilę zobaczymy naszą kruszynkę. Wszystko szło bardzo dobrze, położna mówiła,że jeszcze chwilę i Asia będzie z nami... Jednak po chwili nie mogła wyczuć jej tętna. Później wszystko potoczyło się błyskawicznie. Lekarz po zbadaniu mnie zdecydował o natychmiastowym cięciu. Okazało się, że łożysko się odkleiło i mam krwotok. Operacja trwała 2 godz. Mnie uratowano ale Asia odeszła:( , nawet jej nie zobaczyłam, nie miałam odwagi a przecież to było moje ukochane dziecko:( Nie mogę się z tym pogodzić. Przecież wszystko było dobrze i w jednej chwili świat mi się zawalił. Gdyby nie wsparcie mojego ukochanego męża i rodziny nie wiem jak bym sobie poradziła. Lekarze mówią, że miałam pecha, że takie rzeczy bardzo rzadko się zdarzają ale dlaczego to właśnie nas spotkało. Tak trudno jest teraz żyć. Kochamy Cie Aniołku.
|