Kasiu! Nie jestem psychologiem, ale tak jak Ty jestem aniołkową mamą, życie wydaje się być sinusoidą, raz z górki, a raz pod nią... Podobnie jak u Ciebie przychodził czas kiedy czułam już się lepiej i wydawało mi się, że powoli wychodzę na prostą, aż tu nagle, nie stopniowo a od razu dół. Długo przychodziło wygrzebywanie się z niego. Tak więc tak mamy chyba wszystkie. Wczoraj minęło 9 miesięcy od narodzin i śmierci mojego Piotrusia, łzy są ciągle (kiedyś myślałam, że one się kończą). Jeśli chodzi o leki to nie mam zbyt dużego doświadczenia...znasz moją historię, brałam na początku naszej drogi tzn. w momencie postawienia diagnozy, ale zauważyłam że mi nie pomagają, a jedynie ogłupiają, a miałam świadomość ze muszę kiedyś stanąć twarzą w twarz z okrucieństwem życia, odstawiłam je... Każdy z nas jest inny, może by się poradzić specjalisty... Kochana siły Ci życzę, ona jest najważniejsza, pamiętaj że masz kochającego męża, córcię i dwóch wspaniałych chłopców, którzy na pewno nad Wami czuwają... mama Aniołka Piotrusia ur.zm.26.05.2010 http://piotrusciebiera.pamietajmy.com.pl/ i ziemskiego Szymcia ur.29.05.2011r
|