Za chwilę kolejny 4ty dzień miesiąca... 4 stycznia 2011 roku urodził się w 41 tc mój ukochany synek Adaś. 10 pkt i 3 dni radości... później strach i rozstanie... Adaś wspaniały chłopiec, który przeczył wszystkim książkom medycznym, który był silny z pięknymi parametrami medycznymi...a jednak odszedł... Dlaczego? Nigdy się z tym nie pogodzę, a teraz dodatkowo zła jestem, że zanika w pamięci obraz.. Zbliżają się 2 miesiące, a ja już przestaję pamiętac, widze tylko zdjęcia, jak zamykam oczy obraz ze zdjęc się ujawnia lub jak odszedł... Ale przecież przez 7 dni był z Nami, karmiony, przewijany, kochany, tulony, całowany...Naprawdę muszę się bardzo wysilic, żeby przypomniec sobie te obrazy Zwariuję... od kilku dni nie moge znaleźc spokoju, wszystko co układało się w mojej głowie, żeby było łatwiej, że tak chciał Bóg, runęło jak domek z kart... Jeśli zrobiłam przez ten czas kroki do przodu to od tygodnia cofnęłam się do tyłu z podwójną siłą... Tak bardzo tęsknię i tak bardzo mi źle, że mój synek musiał odejśc... dostałby wszystko Miłośc przede wszystkim... Ten Świat mnie brzydzi, ludzie zachowują się tak jak by nic się nie stało... jak ja mam dalej w tym świecie tkwic, jak życ, nic mi się nie chce, nic mnie nie cieszy, przyszłości wogóle nie widze... jestem jak robot, mechanicznie wykonujący czynności, na lekach w dodatku, bo bez Nich nawet tu usiąśc i napisac nic nie byłabym w stanie... co to za życie... {(**)}
Kasia
Mateuszku {*} Adasiu {*} Każdego dnia kocham Was bardziej... Dziś - jeszcze więcej niż wczoraj, a i tak mniej niż jutro. Wasza na zawsze Mama
|