Kasiu,kochana,myśl o sobie a nie o tym,czego od ciebie oczekują inni...teraz ty jesteś najważniejsza...jeśli nie będziesz czuła się na siłach,by iść zobaczyć maleństwo,nie zmuszaj się ,nic na siłę-na wszystko będzie czas i pora, wsłuchaj się w siebie....nam po odejściu Madzi(*),wszyscy radzili wyjazd,i co?-kiedy w końcu lekarz wyraził zgodę,wyjechaliśmy...ból wcale nie był mniejszy,a wręcz odwrotnie,cały czas myślałam czy światełko u maleńkiej się pali,czy kwiatuszki nie zwiędły...choć wiedziałam,że moi rodzice jeżdżą co 3dni -80km by tego dopilnować,by byłam spokojna...ale nie byłam,czułam się jakbym od niej uciekła...jakbym ją zostawiła...okropnie,a na wyjeżdzie-było lato,morze, z każdej strony maleństwa w wózkach-to wszystko było porażką!!!wróciłam jeszcze w większym "dołku"-czasem dobre rady,nie zawsze pomagają, a wręcz przeciwnie potęgują już i tak ogromny ból.Masz rację świat niestety się nie zatrzymał, nie stanął razem z nami ,ale my powolutku musimy się w nim odnależć,musimy nauczyć się żyć od nowa,musimy się podnieść i powolutku wstać by nieraz znowu upaść ,niepewnymi kroczkami iść do przodu-to tak jak z dzieckiem,które uczy się chodzić-też ma upadki i idzie nie pewnie,czasem ogląda się za siebie,w oczach też ma strach,czy da radę...ale damy radę,dopingują nas przecież nasze kochane aniołeczki...przytulam cię kochana mocno ...
Dla naszych skarbów ciepluteńkie światełeczka miłości(*)(*)(*)........................................ --------------------------------------------------- Kocham was moje córeczki
|