Masz racje KG, choc nie każdy szuka pociechy w nowym dziecku...
Wczoraj byliśmy na mszy za zmarłe dzieci. Jednak istnieją księża którzy chcą odprawiać takie msze. Może zmarłe dzieci są święte i nie potrzebują modlitwy, ale my rodzice tak. Msza była piękna, bardzo się wzruszyłam. Przystąpiłam do spowiedzi i rozmowa z księdzem podniosła mnie na duchu. Jak ważne jest by trafić na odpowiednie osoby, ktore ukoją choć troszkę ból. Uświadomił mi, że Bóg jest blisko mnie, mino, że oskarżałam go o niesprawiedliwość. Płakałam w kościele. Pani tak pięknie śpiewała piesni, ktore trafiały do serca. Myślałam, że potrafię już rozmawiać o chorobie i smierci synka, ale okazało się ze jeszcze nie. Mogę rozmawiać wirtualnie, nikt mnie nie widzi, nie widzi moich łez, nie musze widziec smutnych twarzy. Na spotkaniu po mszy nie rozmawiałam, ale patrzyłam na ludzi, że mozna się podnieść i nieść pocieszenie innym, dawać radość. Cieszę się, że byłam tam. Za 2 miesiące jest msza i spotkanie, a ja juz chciałabym, żeby znów juz było. Pozyczyłam tez książkę "Światło i cień". Już ja przeczytałam. Wziełam ją, bo na 1 stronie było zdanię, że kobieta jest w 23 tc ciąży. To prawie tak jak u mnie, gdy zaczął się koszmar. Na kolejnych stronach okazuje się, że los doświadczył jej dziecko prawie jak moje - rozszczep kręgosłupa tylko bez wodogłowia. Jak czytałam o jej myslach, uczuciach z tego okresu, to tak jakbym czytała o sobie. O tym strachu o dziecko, o nas, o problemy w zyciu codziennym itd. Tak choroba dziecka przewartościowuje wszystko, a zdanie "byle dziecko było zdrowe" nabiera innego znaczenia, innego wymiaru. Czytałam z zapartym tchem o tym co nas ominęło w związku z żyjącym chorym dziekiem. Cieszę się że znajdują się ludzie, którzy podejmuja próbę opisania co czuje matka w takich sytuacjach. Jestem wdzięczna że wczoraj znalazłam się na Żabiance... ----------------------------- http://funer.com.pl/epitafium,emilek-augustynowicz-zyl-19-godzin,5535,1.html
|