Agnieszko nie będę ukrywać czeka Cię trudna chwila...ale bardzo ważna w naszej drodze aby zrobić krok do przodu. Pamiętam jak ja bardzo bałam się wszelkich kontaktów z dziećmi po śmierci Lilianki. Uciekałam ile mogłam ale niestety wiecznie się nie dało. Jak to mówią najtrudniejszy pierwszy krok. I tak było. Pierwszy raz poszłam odwiedzić koleżankę, która ma córeczkę kilka miesięcy starszą od mojej córci...oj bałam się, cała się trzęsłam, nie mogłam na niczym skupić uwagi. Kiedy do niej weszłam i zobaczyłam ta małą siedzącą i bawiącą się swoimi lalami miałam ochotę zawinąć się na pięcie i uciec - uciec jak najdalej się dało. Agnieszko cały czas zaciskałam gardło, żeby nie krzyczeć z bólu, łzy ciągle napływały mi do oczu...ale jakoś przetrwałam, dałam radę. Po powrocie do domu wyłam jak głupia - tak bardzo bolało...Każda kolejna wizyta była już łatwiejsza...
Potem przyszedł dzień kiedy musiałam stawić czoła kolejnemu maleństwu w rodzinie - synkowi mojej siostry. I tego spotkania bałam się chyba najbardziej. Swoją Liliankę pamiętam właśnie jako maleńką śliczną dzidzię i tu przyszło mi się spotkać właśnie z takim maluszkiem - kilka dni po urodzeniu. Oj i to było chyba najtrudniejsze...te małe rączki, nosek, usteczka - tak samo malutkie jak mojej córci. Trzymałam tego malucha na rękach, głaskałam po rączkach i płakałam - cały czas płakałam a razem ze mną moja siostra. Dzisiaj jeszcze na wspomnienie tej chwili mam łzy w oczach. Ale wiem jedno...gdyby nie spotkania z tymi maluchami Agnieszko stałabym nadal w tym samym miejscu, nie poszłam bym dalej. Wiem, że kosztowało mnie to wiele ale wiem też, że było bardzo potrzebne. Nie potrafię podać Ci sposobu na przetrwanie tej chwili - bo go po prostu nie ma - ale mogę Cię zapewnić, że pomimo bólu jaki będziesz czuła z czasem zauważysz, że to było jak swoistego rodzaju lekarstwo na nasze zranione serce. Ja cały czas powtarzałam sobie w myślach, że to nie moja Lilianka, że to zupełnie inne dziecko i nigdy nie będzie takie jak moja córcia. Choć tęsknota za nią była nie do zniesienia a ból rozrywał mi serce Agnieszko powtarzałam sobie w myślach "dasz radę, bądź silna". Wiem też jedno, nie ma co zgrywać bohatera i jeśli poczujesz, że chcesz płakać płacz, jeśli zechcesz się uśmiechać uśmiechaj - po prostu wsłuchaj się w siebie. Trzymam za Ciebie mocno kciuki - dasz radę... Pozdrawiam Cię cieplutko A Twoja Madziula będzie na pewno bardzo blisko Ciebie...
Agnieszko dodam jeszcze tylko to, że te wszystkie osoby, z których dziećmi mam dzisiaj kontakt są i były ze mną po śmierci Lilianki, cały czas wspierały...może dlatego udało mi się przezwyciężyć własny strach... ------------------------------------------------------------------- "Czas upływa... Z róż opadają płatki, ale nie ciernie."
Kocham i tęsknię...
|