Najbardziej to mnie bolalo patrzenie na trumne mojego dziecka. sam porod i bole to nic w porównaniu z wityta w prosektorium pozniej stanie nad trumna swojego ukochanego i wyczekiwanego dziecka. Trumna która on moj syn powinien zegnac a nie ja jego. Bolala tez reakcja rodziny ze strony meża, ludzi ktorzy powinni byc wspierac i pomagac a nie traktowac nas jak "tredowatych" jak ludzi ktorzy choruja na bardzo cieżka i zarazliwa chorobę. Zawsze mowilam ze chyba sie bali ze ich zarazimy " smiercia".