to trochę jakby się chciało stać niewidzialnym? Zniknąć? Roztopić się? Na dodatek taki ból który polega na tym, że się nienawidzi swojego ciała, które stało się trumną własnego ukochanego dziecka ... To dużo trudniejsze niż nieporozumienia ze znajomymi, widok równolatków własnego dziecka ...
I w tym pragnieniu bycia niewidzialnym, zniknięcia słyszy się nagle płacz swojego żywego dziecka ... wtedy się obudziłam. Gorzej, kiedy żywego dziecka nie ma ani potem ani przedtem.