Alu, nigdy już nigdy nie będzie takie samo, nigdy nie wróci to wszystko, co było...w stare ramy... i tylko tym "innym" tak trudno to zrozumieć.
fakt,życie toczy się dalej, tak po prostu.....niestety, tylko to raczej takie przesuwanie się po powierzchni życia...czy właśnie, jak piszesz, wegetacja... wiem,że muszę być silna dla Antosia, dla jego braciszka Franusia,który jest i mnie potrzebuje, ale cokolwiek bym nie robiła, to zawsze pojawia się myśl,że nigdy ....i łzy napływają do oczu, ból rozrywa...dopada w błahych z pozoru czynnościach, sytuacjach,uderza ze zdwojoną siłą, ten nieodłączny towarzysz... Sama zresztą wiesz, o co mi chodzi, nie potrzeba słów.... Wczoraj w drodze do pracy miałam takie dziwne uczucie, wizję, wrażenie, sama nie wiem, jak to nazwać. Przez chwilę miałam wrażenie, że trzymam Antosia na rękach, że ma już kilka miesięcy, mówię do niego, śmieje się...czułam taki spokój, jakby nie było tego wszystkiego, jakby On żył i to było takie normalne, że Go mam i tulę,że to jedna z setek takich chwil. To wrażenie było takie realne, takie prawdziwe....dopiero po dłuższej chwili dotarła do mnie myśl, że Antosia nie ma.....i tak nie będzie.....nie utulę Go....
Ostatnio w książce Terakowskiej "Tam gdzie spadają anioły" przeczytałam ,że wraz ze łzami wypływa nasz ból, by zrobić miejsce na nową kolejną, falę bólu, bo inaczej ten ból w nas by się nie pomieścił.....
Mocno przytulam i pozdrawiam...i dziękuję....
Amelko, buziaczki dla Ciebie ......czuwaj nad mamusią... ------------------------ Wiola, mama i Franusia, i Antosia 10.02.2010-24.03.2010, i Jasia http://antosobstawski.pamietajmy.com.pl/index.php
|