W piątek minęło pięć miesięcy jak zasnęła na zawsze nasza Madzia-ciężkich miesięcy.Nie jest łatwiej-ból i rozpacz nie minęły,pytanie-dlaczego?wciąż jest.tylko chyba nauczyłam się z tym wszystkim żyć,wiem że to wszystko już będzie zawsze w nas.Wciąż odwracam wzrok na widok szczęśliwych mam pchających wózki ze swoimi maleństwami,ale nie raz wbrew sobie zaglądam do wózka i patrze na te śliczne dzidzie i wtedy oczy napełniają się łzami-póżniej mi ciężko,staram się więc tego unikać-tak wiele wspaniałych rzeczy nas ominęło wraz z odejściem naszych maleństw,pozostała taka ogromna pustka... Ostatnio zaprosiła nas kuzynka do siebie(jej córcia urodziła się kilka dni po naszej Madzi),ale wiem,że nie dam rady do nich iść,jeszcze za wczas... Staramy się żyć dalej,dla siebie i dla naszej starszej córci-ale to wszystko nie jest łatwe,nie raz następują kryzysy.Staramy się o maleństwo(wiem,że nie zastąpi nam ono Madzi),ale znowu mamy z zajściem w ciąże problem,więc martwie się czy nam się uda,wiem że będzie nam ciężko bo teraz jestem bez pracy-dostałam wypowiedzenie zaraz po powrocie z macieżyńskigo,ale to nic-żebym tylko nie musiała czekać latami jak przed tem,bo tym razem się poddam chyba. Nie raz zastanawiam się jak wspaniałe było by nasze życie teraz i marze o mojej MADZI-jakby wspaniale było mieć moje obie córeczki przy sobie...gdyby to wszystko się nie wydarzyło... -------------------------------------------------- Kocham was moje wspaniałe córeczki
|