Ściskam cię, Agnieszko, i bardzo współczuję.
Franek był ślicznym chłopcem.
Nie obwiniaj się. Nie miałaś wpływu na swój stan zdrowia, nie mogłaś przewidzieć tego, że zemdlejesz. Niestety nauka płynie jedna - trzeba krzyczeć na oddziale, domagać się, być pacientem tzw. roszczeniowym, trzeba wokół siebie robić raban. Grzecznych, kulturalnych nie widać; wszystko toczy się wówczas leniwym tempem... :( Teraz najważniejsza jest wasza miłość; to, byście cały czas byli z mężem blisko siebie. Życzę sił...
|