Dziękuję, Joasiu...są takie chwile, że wydaje mi się, że mam w sobie jakiś już spokój, że wydaje mi się akceptuję, że Antosia juz nie ma...ale więcej jest takich, w których krzyczę, wariuję, że Go nie ma...i nie będzie.....
w dzień muszę kryc się z płaczem, bo Franuś, mój dwuletni łobuziak, podchodzi wtedy i mówi: "Mama, nie...". Czuje się wtedy tak podle...niszczę mu dzieciństwo....ciągam go na ten cmentarz...a jednoczesnie naprawdę staram się, aby jego dzieciństwo było normalne. i tak tyle przezył, miał 20 miesięcy a jednak wyczuwał, że stało się coś strasznego,gdy Antoś był w szpitalu, Franus cały czas płakał, histerycznie, aż do gorączki, nie chcial mie wypuszczac z domu,nie chciał byc z nikim, tylko ze mną, gdy odciągałam pokarm, wyrywał mi laktator, krzyczał" Niee"..... cały czas chciał byc u mnie na rękach...był bardzo niespokjny, drażliwy, nie wiem, jak to wpłynęło na jego psychikę....
Stałam się smutną, zgorzkniałą osobą...i wcale mi to nie przeszkadza...i to jest straszne.Wiem, że Antoś chciałby, abym była silna,ale to czasami takie trudne. Obiecałam mu to, a jednak nie potrafię...Antosiu, wybacz mamie, że jest taka beznadziejna, zła....Nie zasłużyłam na Ciebie...
ma takiego "doła" od wczoraj, chyba dlatego, że zobaczyłam sąsiadkę z drugiego bloku, która urodziła 3 tygodnie przede mną, była z tym chłopczykiem, taki już był duzy....Spoglądał na świat...a mój Chłopczyk....
ciągle wydaje mi się, że to jakiś zły sen...ale staję obok siebie i na nowo jakby doświadczam, że to jednak moje życie....
Niech ktoś zatrzyma wreszcie świat.....
Przytulam Cię, mój najsłodszy....
Synku Kochany, tak bardzo chcę Cię tu, tak po ludzku, zwyczajnie..... ------------------------ Wiola, mama i Franusia, i Antosia 10.02.2010-24.03.2010, i Jasia http://antosobstawski.pamietajmy.com.pl/index.php
|