Nadiu, teraz jest chyba ten najtrudniejszy czas, ja przynajmniej taki miałam - gdzieś po 3 miesiącach od śmierci Teo, gdy minął szok, znieczulenie, zaczęło w pełni docierać co się stało, co to oznacza, gdy tęsknota rozrywała serce, gdy nawet organizm był coraz bardziej osłabiony, najgorsze było to, że wydawało się, że tak już będzie zawsze, że to już nie minie...
Pomagało mi przeczytanie słów MHarrison http://www.dlaczego.org.pl/forum/view.php?bn=nowe_strata&key=1114506207&pattern=s%B1czy+si%EA+rado%B6%E6
Kilku książek, artykułów o stracie/żałobie...czułam się pewniej wiedząc, że tak może być, że żałoba ma swój proces, swój rytm, że są sposoby, by nie utknąć na całe życie w tym stanie, że trzeba szukać metodą prób i błędów tego co dla mnie najlepsze.
Najpierw wierzyłam tylko na słowo, z perspektywy dwóch już niemal lat wiem, że tak jest, tylko trzeba dać czasowi czas, a sobie- pozwolic na chwile słabości, nie próbować na siłę stawać na nogi tylko dlatego, że inni uważają, że już najwyższy czas, a gdy potrzeba, szukać pomocy u specjalisty, wiem, że różnie można trafić, ale mi np. dużo dała terapia No i forum :)
Przytulam Ania, mama Teo Ania, mama Teo (*15.07.2008 +20.07.2008) i Anastazji (7tc, +17.07.2013)
|