Dla Antosia (****)
Wiem co czujesz i nie znajduję słów pocieszenia bo....takich nie ma. Ja 5 tygodni jeździłam do maleńkiego Synka na oiom, codziennie...odszedł...
Myślałam że rozpacz mnie zabije, nie wyobrażałam sobie życia bez Piotrusia.
Minęło ponad pół roku od Jego śmierci.
Już nie rozpaczam. Oswoiłam ból. „Zaprzyjaźniłam” się z nim, pogodziłam się z jego obecnością i jest…lżej. „Przepracowałam” cierpienie oddając się bolesnym wspomnieniom, wracając wielokrotnie do koszmaru, który przeżyłam. To wszystko zawsze we mnie będzie, zgadzam się z tym. To część mnie, mojego życia. Nie chcę zapomnieć, nie chcę od tego uciekać. Zresztą ucieczka to droga donikąd. Ktoś by powiedział, że niepotrzebnie rozdrapuję rany. Ale paradoksalnie to rozdrapywanie pomaga. Za każdym razem mniej boli. Choć faktycznie na początku przez kilka tygodni potęgowało ból. Wydawało się, że rozpacz nigdy się nie skończy, że zabije….
Każdy inaczej przeżywa tak straszliwą stratę. Ja postanowiłam nie poddać się właśnie dla Synka. Obiecałam Mu że będę dzielna. Wiem że jest przy mnie i patrzy na mamę. Często z Nim rozmawiam, przytulam Go w sercu. Miewam gorsze dni, zdarza się że wyję z bólu i tęsknoty ale .....zbieram siły. Muszę i chcę.
Przytulam Cię mocno, wierzę że będziesz się jeszcze usmiechać i będziesz szczęśliwa choć może to będzie trochę inne szczęście.
Przytulam Cię mocno.
Marzena, mama Aniołka Piotrusia ur. 21.09.2009 zm + 26.10.2009. Kocham Cię Synuniu (*****)
|