Witajcie:) Ciesze się, że jest takie forum. Rok temu odeszła moja Alunia. Urodziła się w 25tc i odeszła 2,5 miesiaca pozniej. Tydzien po urodzinach Aluni, urodził się zdrowy jak rydz Franek:) syn brata mojego partnera, a niecałe 2 miesiace po odejsciu Aluni odbyły sie jego chrzciny. Bolało jak cholera, ale starałam się być dzielna. Unikałam Franka i jego rodziców jak ognia, choć ich lubię. Teraz minął rok cała trójka znowu przyleciała do Polski (mieszkają poza granicami kraju) i do tego bratowa znowu jest w ciąży. Ta wiadomość odebrała mi siły, rozsypałam się, choć pewnie za kilka dni zbiorę się w kupę i pójdę dalej - miałam plany żeby zajść niedługo w ciążę, ale teraz jakoś nie chcę, bo widzę analogię poprzedniej sytuacji. Nie wytrzymuję zbyt długo w ich towarzystwie. Jestem zła, nie umiem zaakceptować do końca Franka, choć już się przyzwyczaiłam, ale wiadomość o ciąży zaskoczyła mnie i dobiła. W towarzystwie znajomych jest mi jakoś lepiej, nie cierpię tak z powodu ich maluszków, ani ciąż. Jakoś łatwiej mi się przyzwyczaić. A tu wychodzę na egoistycznego potwora. Choć normalnie daję sobie dobrze radę. Jak Wy odbieracie małe dzieci w Waszych rodzinach? Jakie są Wasze uczucia? Pomóżcie, bo zaczynam się gubić:(
|