"P.S. No fakt Ewelinko, ty długo nie chciałaś uwierzyć, że Zuzia cierpiała i była umierająca."
I nadal nie wiem, czy tak do końca w to uwierzyłam. Bo jak tak sobie myślę,że gdyby wtedy nie umarła, to zaczęłaby sama oddychać, jeść, potem by się wyjęło tracheo, lekarka zhospicjum po jej zachowaniach mowiła,że są spore szanse,że jak będzie żyła, to mooooże bedzie chodziła..Zawsze było "jak będzie żyła", albo "Zuzi stan jest bardzo ciężki". Ale co tam...ja nie będę myślała optymistycznie??ja????To było głupie i egoistyczne myślenie. A poza tym dojście do tego, to trud i meka dla Niej by były. Jej życie, głeboko uposledzonego dzieckanadal wymagałoby bolesnych zabiegów. Ona wiedziała, co robi,że spierdzieliła ode mnie;)
Ale teraz, jakby mi się (tfu,tfu) historia powtorzyła, nie zmieniłabym nic...
Po śmierci jednak, podobnie jak u Ciebie, po analizach wszystkiego po kolei, to historia i tak kończyła się śmiercią. Bo czytając, widziałam, co po kolei w jej ciałku by nie dawało rady. Za dużo tych chorób w jednym małym organiźmie. Boli mnie świadomość,że moje dziecko cierpiało. Dlatego tak się przed tym bronie. stare powiedzenie "prawda boli", jest prawdziwe aż do bólu...
p.s tyle lat na forum, a ja nadal nie umiem dodać cytatu z odpowiedzi...heh "Śmiertelnie chore dzieci wiedzą, że umrą. Jest to wiedza nieświadoma ale kieruje ich postępowaniem. Ci, którzy żegnają się z nimi, mają przytępiony słuch. Jesteśmy głusi na przekazy umierających."
|