Huskus....Hania nie miała robionych żadnych badań (teraz strasznie tego żałuję) lekarz odbierający poród stwierdził, że przyczyna śmierci była oczywista. A ja w tym całym szoku nie miałam siły aby domagać się tego.
Jak jest teraz....Wraz z narodzinami Hani urodziłam się nowa, ja ...poznaję siebię. Tęsknota pozostała, ból troszkę zbladł, bywają dni, że nadal płaczę, nad losem, ale staram się żyć ... dla siebie, dla córki w niebie, dla mężą. Zawsze w życiu mamy jakiś wybór, możnaby było pogrążyć się w rozpaczy, lub....starać się żyć. Nie jestem jedyna, ludzie tracą swoje dzieci, te malutkie i te starsze....i jakoś żyją, ja też chcę.... i czasami nawet mi się udaję. Poznałam co to miłość...szczera, niewinna i tak ogromna...miłość do naszych dzieci...niesamowita rzecz, staram się szukać pozytywnych stron życia. Ale powiem Tobie szczerze, że dopiero teraz tak potrafię. Post...dość optymistyczny, bo i dzień był dobry....
Na pewno nigdy nie zapomna się swoich dzieci, a ból przybiera różne postacie....Życzę dużo ciepła i wsparcia w rodzinie. Bo tutaj na pewno je znajdziesz.
Światełka dla naszych dziewczynek (*) (*) i innych dzieci (*) Opiekujcie się maleństwa swoimi rodzinami.
|