Wiecie co, moje drogie(drodzy)? Czasami czytając niektóre wpisy wydaje mi się, ze świat składa się tylko z matek prześladujących dzieci, pijących i palących, zainteresowanych zaspokojeniem własnych urojonych zachcianek i ciągle szarpiacych, potrząsających , drących się na swoje dzieci, lub co gorsza wyrzucających je do śmietnika. Czyli z matek patologicznych. Druga strona medalu to my, matki dzieci, które nie żyją, czyli Aniołkowe Matki.Zawsze cudowne, łagodne, spokojne, dobre dla dzieci, które były i które są nadal.Nigdy nie zdarzyło Wam się na dziecko krzyknąc, potrząsnąć, klapnąć, zdenerwowac się? Nie mieć sił, nie wyspać sie, złościć sie? Przeciez to samo życie. Patologii jest niewiele, reszta to zwykle kobiety, zyjące normalnym życiem. Czasem zdarza im się nie wytrzymać i krzyknąc na dziecko. Sama to robiłam, chociaż byłam juz mamą po stracie i wiedziałam, co to znaczy. I uwazam, ze dobrze jest, że tzw. ludzie nie zdają sobie sprawy z tego, jak to jest, gdy umrze dziecko. Gdyby wszyscy tylko o tym myśleli, niemożliwe byłoby normalne wychowywanie potomstwa. Przeciez pamiętacie, jak to było "przed"? Kto z nas myślał, że komuś umarło dziecko i co ta osoba teraz przeżywa? NO chyba, że to zdarzyło się w rodzinie lub u bliskich znajomych. Resztę puszcza sie mimo uszu. A choroby, ząbkowanie, biegunki czy inne dziecięce sprawy sa dla mam naprawde problemem, z którym muszą sobie radzić, bo gdy zaniedbają, może skończyc się tak, jak u mnie. Batmanie, nie złość się na koleżanki, które mają małe dziecko. One na pewno bardzo je kochają i nie są winne temu, że ich dziecko żyje, a nasze nie.I wiedz, ze to matka nie dośpi, nie mam czasu dla siebie, pilnuje dziecka, boi się o nie, troszczy, czasmi nie wystarcza jej doby, zeby sie wyrobic ze wszystkim, wi.ęc ma jakieś prawo do ponarzekania sobie na trudy zycia. Życze Wam , żeby Wasze dzieci nie sprawiały Wam kłopotów, a wnosiły duzo radości.
|