Joluś nie robiłam badań, bo lekarz mój prowadzacy zdecydowanie mi odradził. Ostatnie 5 dni marca i ostatnie 10 kwietnia leżałam w szpitalu na unormowanie ciśnienia.Całą ciąże przyjmowałam dopegyt, a w kwietniu w szpitalu przez ostatnie dwa dni pobytu włączono mi jakiś lek drugorzutowy, po którym spałam na okrągło i po powrocie do domu zaniepokojona dzwoniłam do lekarza, ze mam takie objawy i Malutka rusza się mniej. Uspokoił mnie, ze mi spadło ciśnienie i Malutka się wyciszyła. A ona po prostu umierała już wtedy. Zadaje sobie wciąż jedno pytanie: Jak bardzo cierpiała? Myślę, że te leki mogły ją zabić. Mój poród był bardzo ciężki i trwał aż 18 godzin, ale chociaż w ten sposób mogłam chociaż w części odpokutować jej cierpienie. Ostatnie dnia kwietnia kiedy mnie wypisywano po usg stwierdzono, że wszystko jest w jak najlepszym porządku w normie. Ale jak teraz analizuję te wypisy to wydaje mi się, że Zuzia była o wiele za malutka jak na 25 tygodni ciąży. Wciąż czekam na wyniki z sekcji zwłok. Teraz już tylko pozostała mi modlitwa i odwiedziny na cmentarzu. Trzymaj się cieplutko Pa dorota mama Aniołeczka Zuzi dorota
|