U nas to było tak,że ślub zaplanowany na 11 sierpnia (bardziej tą datę pamiętam niz prawdziwego ślubu),sala zarezerwowana, orkiestra, nawet sukienke juz mialam, bo promocja w salonie sie trafila.Jest luty a ja w ciąży. Ale i tak wszyscy się cieszyli:) Wszystko udało nam się przesunąć na maj(a w mieście to trudne). I uwaga, płakałam, że jestem w ciąży, bo...jak ja się w sukienke zmieszcze:))hahahahahahaha, ale grzeczna Zuzanka brzucha mi nie wypychała, więc mimo iż było to 4,5 miesiąca, to się zmieściłam w sukienkę bez problemów. A po tygodniu od ślubu, jak zaczęła się rozpychać, to już było widać. Nie kryliśmy z jakich powodów ślub jest przyspieszony. Aj pięknie było być z nią w ciąży. Nie całe dwa tygodnie po ślubie dowiedzieliśmy się, że Zuzka jest chora.Także nasze małżeństwo od początku było wielkim strzępkiem nerwów i jestem z nas duumna, że poradziliśmy sobie. Ja dopiero teraz czuję się szczęśliwa z moim mężem. Jest spokój, nie ma nerwów...tylko Zuzanki brakuje, ale to tak miało właśnie wyglądać. :) "Śmiertelnie chore dzieci wiedzą, że umrą. Jest to wiedza nieświadoma ale kieruje ich postępowaniem. Ci, którzy żegnają się z nimi, mają przytępiony słuch. Jesteśmy głusi na przekazy umierających."
|