Sam Pan profesor, kierownik, taki mały niski facet, niechce podawać nazwiska. On kiedyś był kierownikiem OIOM'u w szpitalu na Kasprzaka 17 dla oddziału chirurgii leczenia wad twarzoczaszki. Trochę się tam posrało i zabrał cały zespół i przeniósł się z nim na Litewską. Żona mojego chirurga jest w jego zespole. Dlatego zabieg załatwili w trzy dni... czekali tylko na mój podpis. Zgodnie z umową Tomcia miał przekazać do nas spowrotem jak nie będzie skutków ubocznych w płucach i sercu (po każdej "akcji nerwowej" u Tomcia pojawiało się na tydzień klepanie zastawki o ściankę. Płuca i echo serca było ok więc profesor nam go oddał. Nikt nie wiedział, nie rozumiał, i nie umiał wytłumaczyć skąd nagle w 4 dobie pojawił się problem, dlatego zarządzili sekcje, i i w sumie i tak nie wyjaśnili dlaczego. W sumie to fajny facet. Oszukał nas żebyśmy się nie denerwowali. Zabrał Tomcia na blok operacyjny o 9.00, nam dał jakieś papiery i co jakiś czas przychodził jakiś lekarz coś wyjaśnić. Powiedział że Tomim zajmą się o 12.00 bo to trudny przypadek i grozi śmiercią na stole. Wyszedł do nad o 11.15 i pokazał zdjęcie i filmik z Tomciem po tracheo, bo już było po wszystkim i się udało. buleczka
Mama Tomcia (22.06.2007 - 14.02.2008) http://tomuskaczorowski.pamietajmy.com.pl
|