temat o tyle dla mnie aktualny, że 2 dni temu miałam poważną i dość długą rozmowę na ten temat z koleżanką, która już wie, że z biologicznego punktu widzenia w ciąży zajść nie powinna. Bardzo chcieli miec z mężem dziecko, dość długo się o nie starali, przeszła masę zabiegów, 2 operacje i nic. Czasami wydaje mi się, że się z tym pogodziła- tzn stara sie widziec dobre strony ich obecnego zycia, czasami widze, ze cierpi bo czegoś jej w tym życiu mocno brakuje. Tak wiec pytałam czy nie myślą o adopcji, powiedziała mi, że mieli z mężem kilka rozmów na ten temat i doszli do wniosku, że nie. W sumie jedna rzecz im zamyka te drzwi, fakt, że do adopcji oddawane są w 95% dzieci z rodzin patologicznych, ktore choć nie muszą, mogą byc obciążone genetycznie. Nie choroba, ktorej nigdy wykluczyc nie można, ale własnie 'pochodzenie', fakt, ze ich matka mogła byc pijana będąc w ciąży, ze pozniej to może rzutowac na niedorozwój itp. - to ich powstrzymuje. Mysle, ze nie zdecydują się mimo, że bardzo lubią dzieci, a dzieci się do nich garną. Ja sama nie wiem co o tym myśleć. Z jednej strony rozumiem ich, z 2 nigdy nie ma sie gwarancji co w naszych genach siedzi i jakie to 'nasze' dziecko bedzie. Nie przewidzimy chorób czy zwyklych powikłan normalnych zabiegów.
|