Wiesz Ewelinko tego "języka" używałam w rozmowach z pielęgniarkami. One wiedziały że "po wszystkim" trzeba szybko wyjść do mnie i powiedzieć "jest różowy, trochę zszarzał ale jest już różowy". Tyle wystarczało do uspokojenia nerwów.
Jeśli chodzi o lekarzy to rozmawiałam z nimi zupełnie inaczej. Kiedy oni mi mówili że "dziecko jest niestabilne" ja mówiłam rozmawiajmy wprost "nie mówcie mi, że Tomcio jest niestabilny bo to nie prawda, on się zwyczajnie dusi językiem jak się zdenerwuje, bo co więc go wkurzać jeśli wszyscy wiemy że to zagraża jego życiu. Nie potraficie wsadzić mu rurki intubacyjnej więc nie ma co dyskutować - będzie rozbestwiony i wszystko będzie tak jak on chce jeśli to da mi pewność że przeżyje kolejny dzień." Ważyłam kiedy chciałam, jadł na żądanie i ile chciał, lekarz badał go wtedy gdy ja poprosiłam, krew do badań pobierano gdy Tomcio spał. Wszystko robili tak żeby go nie wkurzyć. Jeśli przy zwykłym badaniu się choćby skrzywił pani doktor wychodziła i przychodziła później. Wszystcy skakali tak jak on chciał. To głupie ale dziecko nimi żądziło - chyba głównie dlatego że się go bali. Lekarze wiedzieli że ja chcę rozmawiać "normalnie" więc ze mną rozmawiali normalnie i o wszystkim mówili bez żadnego owijania w bawełnę. Dyskutowaliśmy, omawialiśmy każdą sytuację i możliwe wyjścia codziennie. Wiem, że zrobili wszystko co mogli i potrafili.
Ja na początku, tzn. po śmierci Tomcia byłam przekonana, że jak zobaczę tego barana co to miał dyżur na intensywnej tej nocy to... Ale kiedy zobaczyłam łzy w oczach lekarzy w szpitalu, pani kierownik nie wiedziała co powiedzieć, zaczeła przepraszam, tak mi przykro, tak się staraliśmy i tak nie wiele brakowało, przepraszam, nie wiem co powiedzieć, dr mówił że pani miała przeczucie że dzwoniła, że nie posłuchał ale naprawdę nic się nie działo, tak mi przykro, to ja przerwałam reanimację, proszę wybaczyć ale... "nie było sensu reanimować dalej" dokończyłam za nią... mam żal do tego lekarza że nie posłuchał, ale ja mu wybaczyłam - Bóg postawił go na drodze mojego Syna, takie dał mu zadanie i taką intuicję, która mówiła ja mam rację i badania a nie wycieńczona matka... wiem, że ten lekarz każde moje słowo będzie pamiętał do końca życia i następnej matce uwierzy ze strachu... (pani ordynator intensywnej powtórzyła mi wszystkie nasze rozmowy, co do słowa - wiem że będzie pamiętał)...
Humorek? Sama nie wiem. Raz lepiej raz gorzej. Trochę mi się poprawił po rozmowie z mamami dzieci rozszczepowych, z którymi leżeliśmy na chirurgii, one mają się dobrze choć jeszcze sporo zabiegów przed nimi. Ale tak miło jak dzwonią pogadać, i pamiętają o Tomciu. Gorzej bo tęsknię potwornie. Serce boli, kłóje. buleczka
Mama Tomcia (22.06.2007 - 14.02.2008) http://tomuskaczorowski.pamietajmy.com.pl
|