Wierzę że mój Synek jest szczęśliwy w Niebie i że napewno jest mu tam znacznie lepiej niż tu byłoby mu kiedykolwiek - tak czuję... ale czasem chciałabym takiego namacalnego dowodu. Czasem wydaje mi się że moja wiara w tak niestworzone rzeczy to jakiś obłęd. I chyba gdyby nie to że mój mąż widział wiele zdarzeń razem ze mną to pomyślałabym że oszalałam. Dostałam całe mnóstwo dowodów że tak się musiało stać ale... zawsze jest ale... tak bym chciała, żeby Tomcio mi powiedział że tam jest super, żeby dał jakiś znak... a może daje tylko ja niepotrafię tego dostrzec... Czuje taki spokój. Jestem ciekawa ale to nie strach o dobro dziecko. Nigdy nie byłam tak spokojna o Tomcia jak teraz jestem. Nie umiem tego wytłumaczyć. Poprostu czuję, że nie muszę się martwić i bać o niego, że jest pod najlepszą opieką jaką można sobie wyobrazić ale to ma swoją ceną, jak wszystko w życiu. Chciałam bezpieczeństwa i szczęścia dla Syna i o to prosiłam Boga. Więc skoro go zabrał to widocznie to było jedyne wyjście na spełnienie mojej prośby - cena jest jednak bardzo wysoka - nigdy nie przytulę Tomcia.... w zamian nigdy już nie zadrżę ze strachu o jego życie. Tylko ja nie o takim rozwiązaniu myślałam. buleczka