Przeczytałam całą waszą historię. Czytając widziałam siebie,też nie dopuszczłam,że najgorsze z powikłań licznych chorób naszej Zuzi może nas spotkąć.Wady naszych maleństw były różne,ale Bóg chciał mi ją odebrać w ciąży. GDy wyciągnęli ją ze mnie na świat i zobaczyłam ją nie ruszjącą się,potem widziałam reanimacje,intubacje i jej rch rączką,pomyślałam,że już jest na tym świecie i nie ma odwrotu.Lekarze mówili,że stan jest cały czas ciężki.Przyjmowałam do wiadomości,ale cały czas broniłam się. Nie widziałam jak ona cierpi. Widziałam każdy jej malutki sukces i tym żyłam. Porażki,które się zdarzały nie dawały mi do myślenia.Za bardzo je lekceważyłam.Robiłam tak,ponieważ uważałam,że jak zwąpię w to,że Zuzia będzie żyła,to ona też zwątpi i odejdzie.Tak bardzo nie widziałam tego,że każdy oddech to była mała bitwa. "Śmiertelnie chore dzieci wiedzą, że umrą. Jest to wiedza nieświadoma ale kieruje ich postępowaniem. Ci, którzy żegnają się z nimi, mają przytępiony słuch. Jesteśmy głusi na przekazy umierających."
|